piątek, 17 października 2014

60. rocznica ślubu

Jutro niezwykły dzień, bo i okazja jest piękna. Jesteśmy na przyjęciu z okazji 60. rocznicy ślubu moich dziadków. Rano o 9:30 mam fryzjera, a potem szybkie pakowanko i śmigamy. O 16:00 zwarci i gotowi musimy stawić się w kościele 70 km stąd. Oby nie padało! W prezencie kupiłam garnek ze stali nierdzewnej Tefala. Sama takie mam i są genialne. Ustawiłam adres kuriera na babunię mą, więc dojdzie jutro tudzież w poniedziałek.

Zamykam ten tydzień pracowniczy. Wracam do formy, choć jestem niedospana bardzo. Jutro nie mam żadnych lekcji, a mężu wziął wolne na poniedziałek, więc czeka nas powolne i spokojne świętowanie. Trzeba mi tego - dystansu, oderwania, odrobiny szaleństwa na wysokich obcasach?:) Czy to nie piękne, że dwoje ludzi będzie jutro dzielić ze swoją rodziną radość ze wspólnie przeżytych 60 lat?
 
 

poniedziałek, 13 października 2014

yeah

Yeah, dziś rano dotarłam do naszego rodzinnego i otrzymałam po pierwsze opieprz, że nie przyszłam już w piątek, po drugie antybiotyk, po trzecie dodatkowe leki odblokowujące zatoki. Jestem po pierwszej dawce, po apapie extra i naprawdę czuję, że zaczyna wszystko spływać i wracam do świata żywych. Pewnie to tylko działanie psychologiczne póki co, ale już sama myśl, że jutro o tej porze będzie już o niebo lepiej, bo antybiotyk będzie pracował we mnie pełna parą - już sama nadzieja na to sprawia, że chce mi się żyć. Jest dla kogo żyć, dla kogo pracować, jest na co pracować, mam kogo kochać, więc ta myśl bardzo pozytywnie mnie napędza. Wczoraj miałam wysprzątaną chatę, a dziś mam już burdello - jak to możliwe???

W dodatku pogoda piękna, weekend szykuje się z atrakcjami, więc patrzę z nadzieją w przyszłość :D
 

sobota, 11 października 2014

zatokowo


Źle mi. Moje chłopaki już prawie zdrowe, a mi wlazło w zatoki i nie chce wyjść. Moja głowa żyje własnym życiem.

środa, 8 października 2014

a fe

Znów odłogiem blogowanie leżało przez prawie trzy tygodnie!
Odkąd zaczęłam dawać lekcje, na nic kompletnie nie mam czasu. Jest tych lekcji sporo i choć jestem zmęczona, to zadowolona. Obecnie jednak dopadło nas pierwsze całorodzinne chorowanie, a fe. Dzieci zasmarkane i kaszlące, rodzice to samo, a natłok zajęć nie pozwala odsapnąć. Mężu trzaska przed- i nadgodziny, roboty przerobić nie może, wolnego tez wziąć nie może i jeszcze zmienniczka mu zachorowała. Od poniedziałku do dziś była tu moja niezastąpiona teściowa i pomagała mi ogarniać dzieciaki, bo Fr. nie chodził do przedszkola. Niby oskrzela miał czyste, ale doktor zalecił zatrzymać go w domu. Jutro miał iść do przedszkola, ale dziś włączył mu się dziwny kaszel i jutro rano pojedzie do osłuchania, zresztą młodszy też. Mam nadzieję, że to nie oskrzela. Teraz śpi i kaszle non stop przez sen, wprost nie da się tego słuchać. Ja byłam wybitnie nie w formie i wczoraj dosłownie dogorywałam na tapczanie. Dziś jest nieco lepiej, ale wczorajsze i dzisiejsze lekcje odwołałam. Do tego udało mi się dostać książkę do redakcji, więc w wolnych chwilach dłubię, bo muszę oddać materiał do końca listopada. Dzieje się...