czwartek, 13 kwietnia 2017

Wielki Czwartek

Mamy Wielki Czwartek. P. w pracy, dzieci w przedszkolu. Ja już dziś do roboty nie szłam, ale miałam korki od rana i na 14 też jadę popracować ciut z pewnym młodzieńcem. Wzięłam się trochę za porządkowanie moich materiałów i przy okazji wysłuchałam ostatniego wywiadu z moim Mistrzem. Popłakałam sobie trochę nad ulotnością naszego życia, w tym życia artysty. Może to mi było potrzebne. 

Nie znoszę chaosu, uwielbiam porządek. Niestety, te zasady nie mają odbicia w moim domu. Mam za dużo rzeczy, a za mało miejsca, nie jestem pedantką i na co dzień szkoda mi czasu na porządkowanie tych papierzysk. Tak właściwie, to czas by się znalazł - nie mam na to po prostu siły. Wieczorami jestem po prostu wykończona. Marzy mi się dom, a w nim mój mały gabinecik - dosłownie parę metrów, biurko, półki...

Dziś w przedszkolu dzieci jedzą wielkanocne śniadanko, a do tego przychodzi do nich Zajączek. Po jednym z ostatnio licznych swoich niezbyt miłych zachowań F. miał refleksję:

O nie, nie mam szans. Zając mi przyniesie muchy w smole! (!!!)

Myślę jednak, że nie będzie dla niego ten Zajączek aż tak niełaskawy. Cieszę się tym ostatnim rokiem F. w przedszkolu. Póki co ma wspaniałą całodzienną opiekę. Wyedukowany, nakarmiony, wybawiony - idealne przedszkole. Od września zaczyna szkołę i zobaczymy, jak będzie. Obawy, jak wrażliwa duszyczka odnajdzie się w szkolnej rzeczywistości, targają moim matczynym sercem. A przecież dopiero co przyszedł na ten świat.

Raz w tygodniu przychodzi do F. pan K., który uczy go grać na klawiszach. F. bardzo się w to wkręcił i cieszy nas niezmiernie, że chętnie na co dzień siada do instrumentu. Zaczyna grać z nut swoje pierwsze melodyjki. Wczoraj pan K. pograł nam trochę po zajęciach. To było piękne. Tak bardzo mu tego zazdroszczę, ale w pozytywnym sensie. Jest parę umiejętności, których nie posiadłam jako dziecko czy młoda dziewczyna i chciałabym choć w pewnym stopniu je opanować. Wierzę, że nie jest na to za późno... chcę być nastawiona na rozwój, a nie na trwałość (dokładny ten podział uświadomiłam sobie dzięki warsztatom, na których miałam przyjemność być w zeszłym tygodniu, dzięki nieocenionym A. oraz U.)

M. jest też wielce muzykalny i ta jego muzykalność znajduje ostatnio ujście w śpiewaniu. Ten mały trzyipółletni smyk każe sobie położyć na dywanie gitarę, po czym zaczyna uderzać w struny i śpiewać, co tam mu natchnienie dyktuje. Wczoraj np. darł się: Gdy do przedszkola spieszę sięęęęęęę!!!! Kiedy się bawięęęęęę!!!! Kiedy śpięęęęęę!!!! I tak dalej, w tym tonie, np. Gdy na morzu wielka burza, Jezus ze mną w łodzi jest itp. Wczoraj śpiewał przez dzień cały (z przerwami na ryki). Miłe to bardzo.

Mnie się marzy duchowe oczyszczenie, tylko jak to zrobić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz