środa, 23 listopada 2016

6 lat!

Wczoraj zawieźliśmy do przedszkola całe pudełko babeczek.
Mój starszy synek skończył 6 lat.

Oznacza to, że z pewnością już od 6 lat, z mniejszymi i większymi przerwami - bloguję:)
Oznacza to, że muszę mieć prawie 34 lata, skoro urodziłam go, gdy miałam prawie 28.
Oznacza to, że mam całkiem sporego chłopca w domu, a właściwie to dwóch chłopców.
Oznacza to, że czas bynajmniej nie stoi w miejscu i choć czuję się wciąż tak bardzo lekko i młodo, to jednak już najmłodsza nie jestem.
Oznacza to, że dziecko moje jest już prawie szkolniakiem, a przecież niedawno jeszcze był przyssany do mojego cycka i nie odstępował mnie na krok.

środa, 16 listopada 2016

Mistrz


Unmatched in his creativity, insight and crippling candor, Leonard Cohen was a true visionary whose voice will be sorely missed. I was blessed to call him a friend, and for me to serve that bold artistic spirit firsthand, was a privilege and great gift. He leaves behind a legacy of work that will bring insight, inspiration and healing for generations to come. (Robert Kory)

Myślałam, że jeszcze kiedyś się uda (KLIK) - posłuchać go na żywo, choć wiedziałam że był już nie pierwszej młodości i nadwątlonych sił.

Z zapartym tchem czekałam na jego najnowszy krążek You Want it Darker. Poraził mnie i znokautował. Wbił w fotel, przeczołgał i rozkochał w sobie od pierwszego przesłuchania. Urzekł pięknym silnym schrypniętym głosem. Przeraził namacalnym wręcz dotknięciem tematu odchodzenia.

Dwa tygodnie później nadeszła wiadomość, że odszedł. Jego syn napisał: My father passed away peacefully at his home in Los Angeles with the knowledge that he had completed what he felt was one of his greatest records. He was writing up until his last moments with his unique brand of humor.

Nie wiedziałam, że ciężko chorował. Odszedł skromnie, bez poklasku, cicho, bez publiczności. Rodzina pochowała go, zanim w ogóle powiadomiła o jego odejściu świat. Spoczął nie w alei zasłużonych, ale na skromnym i prostym żydowskim cmentarzu, tak jak sobie tego życzył, obok swojej matki i swojego ojca, dziadków i pradziadków. Nie było tłumów, nie było tysięcy kwiatów, nie było szumu.

Ciężko mi ubrać w słowa, co czuję. Nie znałam go osobiście, a jednak znałam. Jak tysiące innych ludzi, dla których i w imieniu których śpiewał o miłości, nienawiści, śmierci, strachu, radości. Dla których był lekarzem, inspiracją, Mistrzem. Niezwykle mądrym człowiekiem. Skromnym, cichym, a jednak potężnym. Wielkim na tak dużą miarę, jak tylko się da.

Pozostała pustka i dziesiątki przecudnych utworów, których jednak teraz słucha się inaczej niż kiedyś. Chwilowo nie mogę słuchać You Want it Darker. Muszę odchorować. Wrócę jeszcze do niej, ale nie teraz - teraz nie mogę.

Mistrzu, do zobaczenia, do usłyszenia.