piątek, 14 października 2016

lepiej

Tydzień temu czułam się fatalnie, nic mi się nie chciało i na nic nie miałam ochoty. Powody: kaszel i zawalone zatoki, choć bez gorączki.

To zwolnienie, mimo żenująco niskiej stawki chorobowej, było mi potrzebne. Zatoki prawie czyste, a kaszel pozostał w ilości śladowej. Wrócił mi zapał i chęć do życia. W poniedziałek z nowymi siłami wrócę w szeregi pracujących.

czwartek, 13 października 2016

telegram z łóżka

Dziś czwartek i jeszcze dziś i jutro siedzę sobie w wyrku. Czuję się zdecydowanie lepiej i wracają mi siły. Biorę probiotyk, witaminy i Bioaron.

Niestety dzieci przez osłabioną po ospie odporność zaraziły się ode mnie i M. ma ciut kataru, a F. ciut kaszlu. Póki co walczę Immunotrofiną, Bioaronem i witaminami. Jak przypomnę sobie wydarzenia z zeszłego roku, to dreszcze przechodzą mi po plecach, ale pocieszam się, że takie rzeczy zdarzają się przeważnie raz. Wiem, że jeśli zostawię ich w domu, to koniecznie razem, bo M. źle znosi przedszkolne eskapady bez F. Wiem też, że jeśli zostawię ich w domu, to sama się nie wychoruję, a muszę wrócić do formy przed pełnym wyzwań kolejnym tygodniem. Zaraz termoforek pod nóżki i heja.

poniedziałek, 10 października 2016

na gorącym uczynku


Na weekend byliśmy na wsi i był to miły czas, mimo że w mojej rodzinie trwają niezbyt miłe przetasowania. Konflikty są tuż obok, ale na szczęście tym razem omijają moją skromną osobę. Patrząc na wszystko to niejako z boku, po raz kolejny uświadomiłam sobie, jak wielkie mam szczęście, mając u swego boku wspaniałego i odpowiedzialnego mężczyznę, a do tego dwójkę małych-wielkich Słoneczek. Każdy dzień jest darem, którym powinniśmy się cieszyć. Banalne, a jednak prawdziwe.

piątek, 7 października 2016

jesiennie



Minął pierwszy miesiąc prowadzenia mojej działalności.
Nie jest źle, nie jest źle.
Zarobek całkiem przyzwoity.
Zbiegło się to wszystko z ospą dzieciaczków, więc nie było lekko, ale daliśmy radę.
Po tym wszystkim rozłożyłam się ja i zeszły weekend przeleżałam. Nadal zresztą trwam niewyleczona. Właśnie robię sobie w kuchni domową inhalację. Zamierzam posiedzieć z nakrytą ręcznikiem głową nad garnkiem pełnym parującego naparu z szałwi, tymianku i mięty. Oby pomogło, bo mam już dość. Do tego popijam od dziś syrop z cebuli i imbiru. Syropy z szafy pokończyły się i stawiam na naturalne sposoby.

niedziela, 2 października 2016

paździochnik...

Wakacje były cudowne.
Tak serio, to już dawno zapomniałam, że gdziekolwiek byliśmy.
Był odpoczynek i jazda na rowerze.
Był czas na skrabelka i rummikub.
Na marsz z kijami brzegiem mora, które każdego dnia było inne i to w nim kocham.
Na śpiewy przy ognisku i gitarze.
Na (nie zawsze) płodne dyskusje.
Nasz F. poznał wspaniałego przyjaciela w analogicznym wieku, o pięknym imieniu. My w osobie taty tegoż chłopca pozyskaliśmy przyjaciela. Odwiedzą nas w listopadzie. F. już się cieszy i często o tym opowiada.