poniedziałek, 30 czerwca 2014

chorzyśmy

Chorzyśmy i źle nam, choć rodzinnie, a więc dobrze... Młodszy już ma antybiotyk, bo miał dziś rano lekkie zmiany osłuchowe (błyskawicznie to poszło - pochorował się w piątek, jest biedulek na maksa, kaszleć dobrze nie umie przez wiotką krtań i taki słaby, że płacze jakby był na słabych bateriach), starszy jeszcze leczony alternatywnie, ale antybiotyk już w odwodzie, ojciec zagęgany, matka głos straciła... Ojciec na szczęście do środy na L4, bo nie wiem, jak by to było.

Mój Mąż to złoto, złoto!!!

Już 23:00 nam się zbliża. Chlebek właśnie się upiekł, więc idę go wytrząsnąć na ręcznik i do wyrka.

sobota, 28 czerwca 2014

telegram spoza domu

Jesteśmy od czwartku u rodziców na wsi, a jutro wracamy do siebie. Wszyscy zasmarkani, a najbardziej niespełna dziesięciomiesięczny M. Ma potężny katar, do tego strasznie ropiejące oczka, które zakrapiam Tobrexem otrzymanym od lekarza niedawno, gdy oczy ropiały F. Zdaje się, że od F. wyszła ta zaraza, bo on chyba po zapaleniu ucha majowym nie doszedł jeszcze do siebie - kaszel i katar nawracają. Chwilowo pomogły leki na alergię, ale dziadostwo wraca jak bumerang, a do tego i my się rozłożyliśmy, więc wnioskujemy, że to nie alergia jednak. Już raz była taka sytuacja, że katar i kaszel mu nawracały i w końcu wszystko skończyło się, jak przyjął antybiotyk. Już wzięłam na klatę fakt, że pewnych rzeczy nie przeskoczę, np. tego, że będzie jednak brał antybiotyki, ten mój wychuchany zdrowy jak koń syneczek, który do trzeciego roku życia nie wziął ani jednego antybiotyku. Trzecie urodziny minęły i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczął chorować, choć do przedszkola nie chodził. No i cóż, takie życie.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

silver magic ships you carry

Kolejny tydzień nam się zaczął. M. drzemie, ja właśnie wciągnęłam drugie śniadanie (jaglanka z cynamonem, imbirem, miodem i sezamem) i myślę, co tu najpierw ogarnąć, aby poczuć się lepiej we własnych czterech kątach... Moje życie to bezustanne sprzątanie, układanie ciuchów w szafach, zamiatanie (z mopowaniem za dużo zachodu), ładowanie i rozładowywanie zmywarki itp. Nie znoszę bałaganu! I wciąż go mam. Źle się czuję w bałaganie, dlatego wciąż sprzątam. Może z dwójką małych dzieci po prostu nie da się inaczej.

wtorek, 10 czerwca 2014

po udanym weekendzie

Piękny weekend za nami. W sobotę rewizytowaliśmy znajomych męża z pracy - piękne mieszkanie na poddaszu kamienicy! Skrzypiące podłogi i mnóstwo świetnych zakamarków. Przy kuchni skryteczka na garnki,a za dodatkowymi drzwiami - po prostu szafa. Stara, nieczynna już angielka, na której najzwyczajniej umieszczono roboczy drewniany blat. Styl i smak, efekt pozornej niedbałości, a każdy przedmiot i szczegół ma swoje miejsce.

piątek, 6 czerwca 2014

tu i teraz



Czasami marzę i rozmyślam.
Że będę mieć czas na lekturę książki.
Że usiądę i przez godzinę będę słuchać ukochanej muzyki albo oglądać filmy na YouTube.
Że w piątkowy wieczór wyjdę z mężem do teatru (jak dawniej) albo po prostu na piwo.
Że prześpię całą noc od momentu zaśnięcia do porannej pobudki.
Że od rana nie będę w kieracie śniadaniowo-ubieraniowo-sprzątaniowym, ze świadomością, że dla większości społeczeństwa i nawet pewnie rodziny moja praca to zwykłe nic. Bo nie wychodzę codziennie do biura w pełnym makijażu, bo nie mam lśniącej torby-listonoszki zapełnionej ważnymi dokumentami, bo nie obracam się w korporacyjnym kręgu. Od rana wciągam dresowe spodnie, bo w dżinsach mniej wygodnie baraszkować z niemowlęciem po podłodze. Nie siadam codziennie od rana za kółkiem auta - kieruję wózkiem:) Nie piję w południe kawy z ekspresu - piję zbożówkę.