niedziela, 26 listopada 2017

po grypie


I znów dwa miesiące bez blogowania upłynęły. A czas bynajmniej nie stoi w miejscu. Mamy niedzielę, wieczór, ja siedzę sobie w ciepłym wyrku, a chłopacy w pokoju zajmują się swoimi sprawami. Zalegam, bo jestem przemęczona po grypie, która natarła na mnie dokładnie tydzień temu. Znienacka dostałam w niedzielę rano gorączki i trwała ona ponad 4 doby. Jestem bardzo zmęczona i zastanawiam się, czy wracać do pracy we wtorek (takie były plany). Kaszel mam paskudny i jestem bardzo słaba.

sobota, 23 września 2017

jesień

Cisza ogromna panuje w domu, bo chłopaki pojechali z tatą oglądać jakiś bunkier czy schron. Ja odgruzowałam naszą sypialnię, a teraz piję kawę i myślę, że to jest ten właściwy moment, aby nadrobić choć odrobinę zaległości blogowe. Dni biegną jak szalone i F. już trzy tygodnie chodzi do szkoły, choć trudno w to uwierzyć.

Dziś nigdzie nie pojechaliśmy. Niby coś nam się roiło, ale w końcu od rana po prostu sprzątaliśmy mieszkanie, użeraliśmy się z chłopcami :), robiliśmy zakupy, gotowaliśmy obiad itd.  Jutro F. jedzie na urodziny do koleżanki jeszcze z przedszkola, a my jedziemy do znajomych na nasiadówkę. I tak nam się skończy weekend, a w poniedziałek znów do roboty.

niedziela, 3 września 2017

uczeń

Nie tak dawno z duszą na ramieniu oddawałam synka mego do przedszkola. Były obawy, ale i radość ze zmian.

Jutro mój syn, który niedawno się urodził, idzie do szkoły.
Reforma edukacji zrobiła nas w przysłowiowego ciula i młody nie poszedł do szkoły, o której zawsze myślałam, że będzie jego szkołą (5 min. na nogach). Były hocki-klocki i przetasowania, a w końcu praktycznie na ostatnią chwilę jeszcze przenosiliśmy go do innej placówki. Mam nadzieję, że podjęliśmy dobrą decyzję i że F. się tam odnajdzie. Przed nami nowe wyzwania, nie tylko logistyczne i porankowe, ale i życiowe. Staję po drugiej stronie barykady - zobaczymy, jak będzie.

Matka-dzierlatka dorobiła się zespołu bolesnego barku i to jest osobna historia. Smaruję się olejem żywokostnym, fastum, biorę kolagen. Oby pomogło...

A jutro - do boju! :)

czwartek, 27 lipca 2017

paskudne lato


Nikt nie spodziewał się tak paskudnego lata.

Od poniedziałku jesteśmy w domu. Mężu urlopowany, ale praktycznie każdego dnia pada. We wtorek zlało nas dokumentnie. Staramy się jeździć na małe wyprawy rowerowe między atakami deszczu.

W sobotę byliśmy na weselu cioci K. Była imprezka jak się patrzy. Dzień upalny i duszny, a w nocy burza...

Mamy końcówkę lipca, a jeszcze nie było upałów. Marzy mi się parę cieplutkich dni - z upałem ok 25-30 stopni, z krótkimi spodenkami i grzejącym słońcem. Póki co figa z makiem.

W przyszłym tygodniu dzieci wracają do przedszkola, a F. przez kilka dni będzie chodził na basen - odrabia zajęcia, za które miał zwolnienie lekarskie. 

piątek, 14 lipca 2017

gdzie jest lato?


Gdzie jest lato? Blisko, niedaleko, piaskowe zamki buduje nad rzeką...

Prawie połowa lipca już za nami, a upałów póki co nie było. Dziś mój luby jak jechał do pracy rowerem, ubierał długie spodnie i kurtkę softszelową. Często gęsto pada, poza tym wieje. Wciąż długie spodnie. A jak nam minęła ta pierwsza połowa lipca?

piątek, 30 czerwca 2017

notatki matki


Czytam i robię notatki. Oby pomogło! Muszę jakoś wyjść z tego impasu. Zaczynam od dziś. Spróbuję jakoś przeformułować moje komentarze, którymi okraszam kłótnie moich kochanych synków. Kocham ich dokładnie po równo i żadnego z nich staram się nie faworyzować. No właśnie... staram się... chyba to nie wystarcza.

czwartek, 29 czerwca 2017

wczesnowakacyjnie, przy kompocie domowym

Nad upływem czasu się zastanawiam i niejednokrotnie zasępiam. Mój blog świadkiem, że spędziłam w domu z dziećmi 5 okrągłych lat. Piękny był to czas i tak się cieszę, że blogowałam - po prostu dla samej siebie. Dziś raz po raz klikam w telegramy z tamtych dni i cieszę się, że pisałam! Wiele rzeczy po prostu umknęło już mej kulawej pamięci, np. czas, gdy F. był trzylatkiem a M. fikał sobie radonie w moim brzuchu niczym mały wieloryb.

piątek, 23 czerwca 2017

tadam, koniec roku szkolnego


Scena z dzisiejszego wieczoru, którą szybko zapisuję, póki mam ją przed oczami:

M. liczy nogi gąsienicy w książce: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć...
Mama: Could you count in English?
M: One, two, three, four, five, six...
Mama: Could you count in Spanish?
M: One, two, three...
Mama: No, M., in Spanish: uno...?
M: (uśmiechnięty) Uno, dos, tres, cuatro, cinco!

Zakończył nam się rok szkolny. Mam mnóstwo całe kwiateczków, kwiatków, kwiatów. W całym pokoju unosi się ich zapach. Piękne są.

czwartek, 11 maja 2017

wiosno, przyjdź!

Maj się rozpoczął i trwa, a za oknem zimowo. Wszyscy mamy dość zimy i tęsknimy za ciepełkiem. Wczoraj rano był przymrozek!

W pracy ok. Organizuję kolejny event już niedługo. Staram się pozyskać sponsorów. Przygotowujemy plakat. Dużo się dzieje.

Dzieciaczki ok. Przed długim weekendem znów tydzień chorowały, ale wyzdrowiały bardzo szybko. Trochę wziewów i było ok. Z Bożą pomocą przetrwaliśmy tę zimę bez antybiotyków i szpitali.

Wczoraj w nocy był przymrozek - w maju!

czwartek, 13 kwietnia 2017

Wielki Czwartek

Mamy Wielki Czwartek. P. w pracy, dzieci w przedszkolu. Ja już dziś do roboty nie szłam, ale miałam korki od rana i na 14 też jadę popracować ciut z pewnym młodzieńcem. Wzięłam się trochę za porządkowanie moich materiałów i przy okazji wysłuchałam ostatniego wywiadu z moim Mistrzem. Popłakałam sobie trochę nad ulotnością naszego życia, w tym życia artysty. Może to mi było potrzebne. 

środa, 12 kwietnia 2017

nieogar

Wpadłam do domu w przerwie między jedną pracą a drugą, a za pół godziny już śmigam z powrotem. Całkiem niespodziewanie zbliżamy się właśnie do Wielkanocy, choć w naszej kuchni na półce wciąż wisi mała zielona ozdoba w kształcie choinki!

Pogoda nam nie sprzyja. Było kilka naprawdę ładnych i wiosennych dni, ale większość kwietnia to plucha, zimno, niepogoda i wiatr. Wczoraj było tak paskudnie, że ubrałam zimowe buty. Dwa tygodnie temu byłam przez tydzień na zwolnieniu (zatoki), a od wczoraj boli mnie gardło i ucho. Jestem zmęczona zimą, bardzo zmęczona.

M. rozgadany, a F. ostatnio bardzo buntowniczo nastawiony do świata, a w szczególności do rodziców. Jego odpowiedzi często wbijają małe igiełki w mamine serduszko. Taka dola matki?

W domu nierzadko nieogar. Dobrze, że jest to fantastyczne przedszkole, gdzie moje dzieci mają ciepło i dobrze. A za chwilę - wracam do pracy.

poniedziałek, 20 marca 2017

na chwilę

23:00 już sobie minęła, więc wpadam tu tylko na chwilkę, żeby zapewnić siebie samą za parę lat, że robię to, co lubię i lubię to, co robię. Przepadam za śpiewaniem z dziećmi angielskich pioseneczek, za uczeniem ich pewnej przeciekawej gry planszowej. Cenię sobie niezależność, jaką daje mi własna mała firemka.

F. od wczoraj zasmarkany, więc dziś odpuściliśmy basen... Biedak po czterotygodniowej przerwie wrócił na basen na zaledwie jedno spotkanie... Ale takie jest życie. Przeszły moje dzieci przez zimę bez ani jednego antybiotyku i chwała Panu za to. Ale po nowym roku są chorzy dosłownie co miesiąc. Standardowo katar, który spływa i skutkuje kaszlem. Wiosny nam się chce, wiosny!!!

środa, 15 marca 2017

gazetka, łóżko i buty, czyli co się u nas działo

Dni mijają szybko i znowu nie blogowałam czas jakiś.

Po nowym roku spadały na nas infekcje i problemy zdrowotne. Gdy wydawało nam się, że wychodzimy na prostą - dzieci złapały grypę. My - dorośli ostaliśmy się i chwała Panu za to.

Dzieci do stycznia chorowały mało. Po Nowym Roku F. zaczął łapać to i owo, ale ogólnie nie jest źle. Po grypie M. do dziś ma lekki katar. F. od wczoraj pokasłuje i zobaczymy, czy nic się z tego nie wykluje.

wtorek, 10 stycznia 2017

chorzy

Oto bezcenny moment, gdy chłopcy bawią się w swoim pokoju, względnie cicho i względnie bez kłótni. Aktualnie chorzy, a my zmieniamy się przy nich, jednocześnie starając się zarabiać pieniądze, co nie jest łatwe, bo sami też podłapaliśmy infekcję.

Oto cena, którą płaci się za mieszkanie daleko od rodziny - w opiece nad dziećmi nie pomaga nam nikt. Zresztą, dziadkowie i druga babcia są jeszcze aktywni zawodowo, więc liczyć na nich nie byłoby kiedy, chyba że popołudniami. Sami wybraliśmy takie życie, a właściwie to życie samo za nas wybrało. Tak jest i nie zmienimy tego. 

poniedziałek, 2 stycznia 2017

noworocznie

Noworocznie!
Święta nawet mnie zaskoczyły w tym roku.
Uwaga: dzieci nie były kaszlące ani smarkające - czy to możliwe? Co prawda M. w drugie czy pierwsze święto (już sama nie wiem, a na ustalanie faktów szkoda mi czasu) dwa razy elegancko sobie zwymiotował, a biegunka ciągnie mu się aż do teraz, ale nie było kaszlu, rzężenia, smarków, zapchanych nosów. Sama w to nie wierzę.