Mój starszak jest teraz na przedszkolnej wycieczce w zoo. To jego pierwsza wycieczka bez osób bliskich typu rodzice, dziadkowie czy wuja. Troszkę się martwiłam o ten jego wyjazd. Ale muszę przecież pozwolić mu żyć.
Jutro wyjeżdżamy do dziadków na wieś. Liczę na powiew wiosny i świeżego powietrza. Obiecuję sobie po raz kolejny, że będę miła, uprzejma i nic nie wyprowadzi mnie z równowagi. Tak przeważnie jest, a w praktyce wychodzi inaczej. Czyli - "chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle". Zaczynam się z tym godzić, może już zawsze tak będzie? Cieszę się bardzo na spotkanie z pradziadkami. Odkurzę im dywany, wytrę kurze, posprzątam łazienkę. Wypijemy razem kawę, porozmawiamy. Tak bardzo mi tego brakuje. Staram się często dzwonić, ale wiem, że to nie to samo, co spotkanie. Ale od mojego ukochanego nauczyłam się, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, a wbrew sobie też nie ma co działać.