piątek, 30 maja 2014

piątkowy poranek

Mój starszak jest teraz na przedszkolnej wycieczce w zoo. To jego pierwsza wycieczka bez osób bliskich typu rodzice, dziadkowie czy wuja. Troszkę się martwiłam o ten jego wyjazd. Ale muszę przecież pozwolić mu żyć.

Jutro wyjeżdżamy do dziadków na wieś. Liczę na powiew wiosny i świeżego powietrza. Obiecuję sobie po raz kolejny, że będę miła, uprzejma i nic nie wyprowadzi mnie z równowagi. Tak przeważnie jest, a w praktyce wychodzi inaczej. Czyli - "chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle". Zaczynam się z tym godzić, może już zawsze tak będzie? Cieszę się bardzo na spotkanie z pradziadkami. Odkurzę im dywany, wytrę kurze, posprzątam łazienkę. Wypijemy razem kawę, porozmawiamy. Tak bardzo mi tego brakuje. Staram się często dzwonić, ale wiem, że to nie to samo, co spotkanie. Ale od mojego ukochanego nauczyłam się, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, a wbrew sobie też nie ma co działać.

środa, 28 maja 2014

meble itepe

Mamy środę.
Fr. w przedszkolu.
Ojciec wybył do pracy.
Młodzież śpi.

Matka usiadła na chwilę do kompa z kawa zbożową i TAKIM ciastem, a właściwie jego resztką. Wczoraj całe moje jestestwo krzyczało o węglowodany. Więc poszperałam i upiekłam takie właśnie pyszne ciasto z jabłkami, bez jaja i z karobem. Mniam! Polecam. Szybkie, do zmywania niedużo, no i taaaka pycha. Swoją drogą, dziwne to jest, że ciasto ciemne, a kakaem nie smakuje. Ot, urok karobu. Coraz bardziej się do niego przekonuję. Młody czasami chce wieczorem kakałko i robimy mu je z karobem, odkąd raz skończyło się kakao i daliśmy mu z karobem na próbę. Jest tani i zdrowy. Ja mam akurat taki. Dałam za niego 4,70 zł, więc fortuna to nie jest.

niedziela, 25 maja 2014

niedziela, przyczepka i dieta

F. wybrał się z tatą na wycieczkę przyczepką, młodszy śpi, a ja skrobię szybciutko. Piękna niedziela, za oknem ciepełko, nie upał i to mi się podoba, takie lato poproszę. Byłam dziś z F. w kościółku, a późnym popołudniem mam jeszcze obiecany wypad do galerii rowerem. Znaczy - tata zajmie się chłopakami.

Jestem od prawie tygodnia na dziecie bezmlecznej i teorerycznie - bezjajecznej. Złamałam reżim przedwczoraj, gdy szwagier wpadł i zamówił pizzę - pewnie w cieście było jajo, a na wierzchu jakaś śmietana, ale cóż. Za to porządnie się najadłam!:)

środa, 21 maja 2014

dzieci

Człowiek narzeka czasami na codzienność. No może nie narzeka, ale nie cieszy się nią tak, jak powinien. Wydaje nam się, że znamy te swoje maluchy już całkiem dobrze. Że jak trzylatek śpi snem sprawiedliwego całą noc, to znaczy, że tak już będzie. Że jak starszy nie ma żadnej alergii i nic go nie uczula, to i z młodszym tak będzie, bo przecież my nie z alergików jesteśmy, bujać to my, nie nas. Takim każdym zwykłym dniem trzeba się radować. Poukładaną schematyczną codziennością. Przychodzi taki tydzień, że całe poukładane życie przewraca się do góry nogami. 

czwartek, 15 maja 2014

przedszkole - dzień 6. i 7.

Duże szczęście w przedszkolu, a młodsze jeszcze śpi, ale penie już niedługo. Toczy nas mała zaraza. F. od niedzieli posmarkuje, a dziś rano skarżył się, że boli/swędzi go ucho w środku. W niedzielę stawiałam mu bańki i katar jakby się cofnął, a dzisiaj postawię znowu. Oczywiście młodszy się zaraził i wczoraj cały dzien gorączkował. Temperatura utrzymywała się w granicach 38 stopni, więc nie widziałam sensu w zbijaniu, ale co godzinę mierzyłam. Do tego maluch był lekko omiauczony, więc mama noś, mama zabawiaj. Kolejny raz w tym roku obiecałam sobie, że zafunduję sobie masaż pleców. Z młodym gorączkującym nie chciałam wychodzić z domu i pojawił si problem odebrania F. z przedszkola, bo mężu dopiero o 19 w domu i nie mógł się wcześniej urwać. Zadzwoniłam i powiedziałam, jaki mam problem i przemiły mąż pani dyrektor po prostu przywiózł mi dziecko do domu:)

wtorek, 13 maja 2014

przedszkole - dzień 4. i 5.

Wczoraj rano młody nie chciał iść i buczał, ale w przedszkolu już było OK i chętnie poszedł się bawić, gdy usłyszał, że za drzwiami rozbrzmiewa Old McDonald Had a Farm. Dziś rano już bez większych protestów pojechał z tatą. Byli dziś na łące szukać owadów. Przynieśliśmy do domu biedronkę z własnoręcznie przez niego naklejonymi kropkami (zasnął z nią). Odwiedził ich pan grający na najprawdziwszych dudach. Do tego przytargał kolorowankę tematyczną o segregowaniu śmieci. Pięknie zjadł obiad. No i najwazniejsze: ani razu dzisiaj się nie posiusiał! Spodnie miał co prawda zmienione, bo pomoczył na łączce, ale w dziedzinie załatwiania swoich potrzeb już się troszkę ogarnął. Mama i tata dumni, a jakże. Pod nosem dziś mruczał "the Sun is yellow":)

Od niedzieli jest zakatarzony, ale szybko postawione bańki przyniosły efekt - katarzysko się jakby wstrzymało. Niestety M. już się poczęstował i dzisiaj już trzeszczało mu w nosku, a obecnie bardzo kiepsko śpi (o, właśnie się przebudził, już chyba po raz trzeci tego wieczoru...). Idę spać, bo przede mną chyba ciężka nocka...

PS F. obiera sobie jajko. O, zobacz, widać żółtko. Żółtko woła Frania: Franiutku, Franiutku, widzę cię!

niedziela, 11 maja 2014

Syzyfa wieczorne rozważania

Ciekawe, jak to możliwe, że wczoraj, gdy mężu z dziećmi był na długim spacerze, ja dość gruntownie ogarnęłam naszą chatkę? Odkurzyłam, wymopowałam podłogi, wysprzątałam kuchnię. Nieźle się zmachałam. I coż? Stan na dzisiejszy wieczór: syf w mieszkaniu. Na podłodze porozdeptywane jakieś jedzonko, kuchnia zagracona. Pisał mój ukochany poeta, że każdy z nas jest Odysem, a ja bym dodała, że i Syzyfem. Zwłaszcza w dziedzinie sprzątania. 

piątek, 9 maja 2014

przedszkole - dzień 4.


Oto dzień 4. nam się skończył i niniejszym nastał weekend. Wieczorowo wpadli do nas dziadkowie, a teraz dzieciaczki śpią, a mężu ogląda, jak sam stwierdził, "głupi film".

Dziś też oczywiście Fr. nie bardzo chciał iść do przedszkola i na miejscu też się rozpłakał, a ojciec o wrażliwym sercu bardzo to przeżywa. Ciocie w przedszkolu mówią, żem mają takiego jednego tatę, co razem z dzieckiem płacze. Fr. ponoć szybko się rozczmuchuje i potem jest już OK. Był dzisiaj zobaczyć jak jest na taekwondo i podobało mu się. Oczywiście wiem to od cioci, a nie od F., bo z naszego malca niczego nie da się wyciągnąć, ale to ponoć normalne. Do tego nasz F. jest dziecięciem dość skrytym, więc czekam cierpliwie, aż zacznie może sam coś opowiadać. Taki dzień pewnie nadejdzie.

czwartek, 8 maja 2014

przedszkole - dzień 3.

Dziś rano nastąpił mały kryzys i F. nie chciał iść do przedszkola. Było to do przewidzenia, że po pierwszej fascynacji przyjdzie zrozumienie, że ta zmiana to nie na chwilę. No ale pojechali. Trochę jeszcze ponoć pomiaukiwał na miejscu, była dodatkowa rundka przyczepką i w końcu został. Gdy odebrałam go ok 15:30 był już po podwieczorku i podobnie jak wczoraj powitał mnie słowami: O, mama, hura!

środa, 7 maja 2014

przedszkole - dzień 2.

 

Myślę, że jak na 1. dzień - było OK. Odebrałam wczoraj F. ok 14. Chwilkę musiałam poczekać, bo kończył obiad i mył ząbki (!). Ciocie mówiły, że miał w ciągu dnia mały kryzys i zaczął płakać, ale liczyłam się z tym. Przyłączył się chętnie do zajęć, raz w ciągu dnia przysnął i raz się posiusiał, no ale dałam ciuszki na zmianę, więc nie szkodzi. Bardzo się ucieszył na mój widok i na widok braciszka w wózku (Dzidziuś!!!). Zrobił ciociom papa i powiedział, że jutro przyjdzie znowu. 

wtorek, 6 maja 2014

przedszkole - dzień 1.

Spakowałam na zmianę dwie pary spodni, bluzek, skarpet i majtek, szczoteczkę do zębów i kapcie, uczesałam i nakremowałam, dałam buziaka i wyprawiłam w świat. Tata zawiózł go przyczepką rowerową (F. ją uwielbia) i właśnie wrócił. Mówi, że F. oczywiście nie chciał zostać sam, ale ciocia zaraz wzięła go w obroty i zabrała do sali do zabawek. Młodszy zasnął, więc mam moment aby wypić swoją porcję zbożówki. Ostatnio M. ma modę wstawać o 5:30, a ja wczoraj nie położyłam się przepisowo o 23:00, więc mam normalnie piasek pod powiekami.

Nie denerwuję się. Myślę, że to dobry moment. Wczoraj gdy podpisywaliśmy umowę i omawialiśmy wszystko z panią dyrektor, F. bawił się w sali zabaw i podobało mu się. Tłumaczyłam mu wczoraj i dziś, że tata go zawiezie, że będzie się tam bawił z dziećmi, że będzie jadł śniadanko i obiad, a po obiedzie mama i M. po niego przyjdą. W tym i następnym tygodniu mężu pracuje na drugą zmianę, bo jego zmienniczka przeszła zabieg i jest na zwolnieniu, więc ja codziennie będę odbierać młodego. Przedszkole jest niecały kilometr od nas, więc komfort to nie lada. Dzisiaj pewnie odbiorę go ok. 14, a w kolejnych dniach - zobaczymy. Jestem ciekawa jego wrażeń i jak się zaaklimatyzuje. Jego grupa liczy 8 osób, więc warunki domowe i podejście zindywidualizowane.

piątek, 2 maja 2014

zmiany

Jestem zmęczona. Jest 22:12 i właściwie oczy mi się zamykają. Rzadko piszę, bo wieczorami padam na twarz. Teraz ja na chwilę przed kompem, a mężu relaksuje się przy żelazku:) Jestem wieczorami tak zdygana, że jedyną formą rozrywki, jaką mam siłę sobie zapewnić, jest pogapienie się na serial w moim tableciku. Siadam, biorę sobie kolację na kolanka i przez ok 21 minut nie ma mnie dla świata. Nazywam to "odmóżdżeniem".