Bywają dni łatwe, miłe, lekkie i przyjemne, a bywają i takie jak ten dzisiejszy - trudniejsze. Trudniejsze, bo syn omiałczony okrutnie, choć staram się przytulać i być blisko, trudniejszy bo matka niewyspana i lekko chora swej roli nie wypełnia przewspaniale. Trudniejszy, bo kolejny raz uderzyło mnie, jaką wielką fikcją jest w mojej rodzinie kwestia autonomii. Mojej autonomii - autonomii trzydziestoletniej prawie kobiety. Przykro słuchać i dochodzić do wniosku, że bliskiej osoby nie obchodzisz w ogóle ty, twoje zdanie, twoja osoba. Że bliska osoba potrafi posunąć się nawet do szantażu psychicznego, aby dostać to, co chce, abym ja żyła pod dyktando choć nie mam ochoty. Spasowałam już. Nie dyskutuję. Nie podejmuję tematu. Nie chcę rozmawiać, by nie usłyszeć kolejny raz, że my tobie tyle, a ty nam tak a tak. Staram się widzieć za tymi słowami niezaspokojone potrzeby, choć powiem szczerze: własne są dla mnie ważniejsze. Ja - jedynaczka całe życie starająca się o to, żeby nikt mnie nie posądził o egoizm, walcząca od zawsze z głupim stereotypem jedynaka, umiem się zdobyć na zdrowy egoizm. Wielki to wyczyn, bo gdy wychowano cię w duchu powiedzenia "rób co ci każę i nie dyskutuj", trudno jest ci zauważyć, gdzie jest ta subtelna granica pomiędzy egoizmem zdrowym a tym niezdrowym.
mam identyczne przeżycia, choć nie jestem jedynakiem.
OdpowiedzUsuńTwoje ważniejsze, a jakże!
To nie egoizm, to p o t r z e b a.
Oj trudno.
jak dobrze Cię rozumiem
OdpowiedzUsuńpodpisano: jedynaczka
Rodzic nie znaczy właściciel - czasami trudno Im to zrozumieć...
OdpowiedzUsuńBuziaczki :))))))