poniedziałek, 24 października 2011

bynajmniej!



Oto słowo-koszmarek, słowo-potworek, słowo-zonk, słowo-wcale-nie-jak-dzwon, które ostatnio słyszę dookoła siebie. Jest kilka osób, w otoczeniu których ostatnio trochę przebywałam i ciągle słyszałam magiczne "bynajmniej"... Niestety, niestety. To słowo działa na mnie jak płachta na byka. Dlaczego??? Bo jest źle używane.

Pamiętam, że już w trakcie studiów natknęłam się kiedyś przez przypadek na świetny artykuł Miodka o wiadomym słowie. Wydawał mi się szalenie zabawny i do dziś żałuję, że go nie skserowałam. Udało mi się znaleźć podobny artykuł w necie i zaraz będę go cytować:) No więc co mnie tak razi??? Otóż nagminne mylenie słowa "bynajmniej" i "przynajmniej". Już nie będę męczyć buły, ze "bynajmniej" to partykuła, odpuśćmy sobie i przejdźmy do konkretów. Chcemy na przykład zapytać naszego rozmówcę, o której ma jutro ważne spotkanie. No i on nam na to: "O ósmej. (u w a g a!) Bynajmniej tak mi się wydaje" (ratunku!)
albo powierza nam ktoś tajemnicę i mówi "Bynajmniej na razie nie mów nic nikomu". (ble!)
A teraz hit przykład: Pytam pana X o której jutro przyjadą, on na to "Nie wiem, ALE bynajmniej przed jedenastą będziemy" - tu wchodzi nam inne zgoła znaczenie słowa-koszmarka, coś w rodzaju "w każdym razie".

Jak zatem poprawnie używać słowa bynajmniej? Np tak:
A:Czy Ty sugerujesz że nie znam zasad gramatyki?
B: Bynajmniej! Uważam, że masz je w małym palcu.

A oto przykłady, które podaje Słownik Języka Polskiego PWN:
Głos miał donośny, ale bynajmniej nie przykry.
Z miłością bynajmniej się nie taił.


A co profesor Miodek dodaje od siebie?
Domyślają się Państwo, że sięgnąłem po te cytaty dla dwu form: bynajmniej i przynajmniej. Pierwsza z nich, fonetycznie podobna do tej drugiej, ale zupełnie co innego znacząca (co chciałbym tysiąckrotnie podkreślić!), od niepamiętnych czasów nęci użytkowników polszczyzny, którym wyraźnie przy tym chodzi o dowartościowanie się językowe. To brzmieniowa postać szczególnie ceniona przez ludzi awansu społecznego - mówię sarkastycznie od lat.


No właśnie, o co chodzi? Chcemy być bardziej "ą" i bardziej "ę"? Myślmy, myślmy i jeszcze raz myślmy, używając naszego pięknego języka, bo takim jest wszak nasz język polski. Przynajmniej tak mi się wydaje. No co? Bynajmniej niczego tu nie sugeruję. Hihi. Oczyściłam się wewnętrznie, pisząc tego posta. Od dawna mi to leżało na wątrobie. Powiem szczerze, że jak słyszę koszmarnie użyte "bynajmniej" to aż chce mi się krzyknąć o tak:)



Albo nawet tak:


Dobrej nocy.

2 komentarze:

  1. Też mnie to miażdży i dostaję szału, gdy zajduję takie "kwiatki". W mojej szkole uczyła polonistka, która używała bynajmniej jak przynajniej. Kiedy po raz pierwszy o tym usłyszałam, pomyślałam, że świat chyli się ku końcowi...

    pozdrawiam:-)

    zuzana

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za literówki, ale już 20 godzin jestem na nogach i ledwo żyję, a tu jeszcze tyle roboty przede mną...

    OdpowiedzUsuń