Nie wiem, co się stało z bloggerem, ale nie mogę dziś zedytować czcionki w tym poście, tak jak to zawsze robię. Edycja mi nie działa.
Chłopaki pojechali na rowery, a ja zostałam, bo z mym żołądkiem od dwóch dni coś się dzieje i wolę pozostać w domu. Dziś idziemy na proszoną imprezę do restauracji (60. urodziny) i mam nadzieję, że do popołudnia poczuję się ciut lepiej. Ale nie o tym dziś pisać chcę, a o immersji.
Immersja językowa. Wierzę w nią jako jedyną słuszną drogę nauki języka obcego dla małego
dziecka.
To zanurzenie w języku.
To bezwiedne przyswajanie języka.
To obcowanie z nim na co dzień.
To swobodny kontakt z językiem obcym.
To poznawanie świata poprzez ten język.
To spontaniczne reagowanie na prośby nauczyciela.
To wreszcie swobodne próby formułowania własnych
wypowiedzi w języku obcym.
To sposób, w jaki Ty i ja opanowaliśmy język ojczysty.