wtorek, 15 lutego 2011

ave mata!


Mój syn zaległ dziś po raz pierwszy na wspaniałym wynalazku, co zwie się MATĄ EDUKACYJNĄ!!! Nie wiem kto wymyślił to ustrojstwo, ale należy mu się Nobel w dziedzinie upraszczania życia kobiet przebywających na urlopie macierzyńskim. Leży sobie oto moje dzieciątko od 20 minut na takiej macie, grucha radośnie, pedałuje ile wlezie, a mama może wejść do Internetu i nawet króciutkiego posta sklecić. Do tego dziecię niechybnie rozwija się, nie muszą więc biednej steranej matki męczyć wyrzuty sumienia, że oto kosztem własnej internetowej przyjemności zaniedbuje rozwój malucha. Troszkę tu żartuję, oczywiście, ale wiadomo, że coś w tym jest. Póki Franek nie umie zabawiać się sam, staram się zapewniać mu jakieś rozrywki gdy czuwa, bo przeca od tego mam ten urlop.

Tymczasem dziś obiad zupełnie jeszcze nietknięty, bo zaniedbałam stary zwyczaj pichcenia wieczorem. Mielone w stanie skostniałym, surówki brak, mam tylko woreczek kaszy i resztę ryżu od wczoraj...

Gdyby ktoś śledził mojego bloga, zapytałby może: jak twoje powtórki słownictwa matko na macierzyńskim? Pozostaje mi ucieszyć się ten jedyny raz faktem, że nikt tu nie zagląda:)

1 komentarz: