sobota, 19 lutego 2011

lumpiara



Jestem lumpiarą i przyznaję się do tego bez bicia:) Przez cały tydzień siedzę sobie z Maleństwem w domku, a gdy nadchodzi sobota, myślę: to jest mój dzień. Karmię synka i już mnie nie ma. Na całe szczęście ulica, przy której mieszkamy przylega do jednej z głównych ulic Poznania, a przy tej głównej ulicy usytuowanych jest kilka przyjemnych second handów. Myk, myk, myk - oblatuję główniejsze z nich. Co prawda czasu nie mam wiele - ot ok. 2 godziny (karmię piersią), ale wystarczy, by zajrzeć do mojego ulubionego. Dziś zostawiłam tam 30 zł i kupiłam: bluzę dla synka, 2 koszulki i polar dla mężulka i dwa sweterki: jeden dla synka, a drugi różowy dla dziewczynki. Nic nie szkodzi, że nie znam żadnej dziewczynki w niemowlęcym wieku, na którą ów sweterek by pasował. Na pewno jakaś się pojawi, a sweteruś taki śliczny jest, że żal było go nie wziąć. Nie wiem co jest w tych lumpeksowych zakupach, ale relaksują mnie niesamowicie:))) Za niewielką kasę można trochę poszaleć. Strach pomyśleć, co byłoby, gdybym mieszkała na jakimś zadupiu. Nie mogłabym się wcale zrelaksować - czas by na to nie pozwalał. Dodam, że mój wspaniały mąż w czasie gdy ja buszowałam, wysprzątał nasze 28 metrów kwadratowych, a potem usmażył naleśniczki. Wspaniała sobota, która właśnie się kończy... Maleńki zasnął już sobie snem, mam nadzieję, nocnym, a mi pozostaje wyłączyć komputer i zatopić się w lekturze na miłą chwilkę. Czytam teraz 2 książki na zmianę:


oraz



Ta pierwsza, otrzymana od męża w prezencie naprawdę zaczyna mnie wciągać. Ta druga, czytana po raz tysiąc pięćset sto dziewięćsetny :), koi moją duszę - jak zawsze. Nie zdradziłam jeszcze bowiem, że jestem od wielu, wielu lat wierną wielbicielką Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz. Co jakiś czas odświeżam sobie poszczególne części serii, aby uprzyjemnić i osłodzić sobie życie. Dobranoc zatem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz