niedziela, 30 września 2012

weekendowe podsumowanie

Za nami jeden z pierwszych wolnych weekendów mężulka. Spędziliśmy go fantastycznie, choć - trzeba przyznać - intensywnie. Odwiedzili nas znajomi z trójką dzieci - najstarszy chłopiec ma 6 lat, a jego bracia bliźniacy są w wieku Franka. Przyznam, że wychowywanie bliźniaków to jest niezła impreza:) Stwierdziłam, że rodzice bliźniaków po prostu w pewnym momencie muszą wrzucić na luz, bo oszaleją. Na przykład te maluchy, które nas odwiedziły zdejmują sobie skarpety i latają na bosaka. Jak mój F zdjąłby sobie skarpety, to od razu bym za nim latała i mu je ubierała, "bo będzie miał katar". Itepe. Fajnie było, ale nieogar niesamowity. Jak oni się w piątkę mieszczą w dwupokojowym mieszkaniu - nie wiem.

Pogoda dopisała nam wspaniale. W sobotę  - 29 września - mężuś mój pokazywał gościom poznańską starówkę, a ja odłączyłam się na czas jakiś i udałam się na spotkania autorskie z Agnieszką Stein. Mamania niestety dała ciała i nie zamieściła szczegółów spotkania, choć obiecywali na stronce, że to zrobią. Ale od czego jest wujek Google - sama sobie znalazłam gdzie jest spotkanie i się na nie udałam. Organizowała je szkoła rodzenia Gaja. Wrażenia? Kapitalne spotkanie. Spodziewałam się tłumów. Przyszłam na ostatnią chwilę i byłam przygotowana, że mogę się już nie wepchnąć. Tymczasem ludzie dopiero się schodzili i ostatecznie kilka minut po dwunastej spotkanie się ropzoczęło. Kawiarnia była pełna, ale kilka osób więcej na pewno by się jeszcze zmieściło. Najpierw padały pytania z ust pani prowadzącej, a potem my mogliśmy zadawać pytania dotyczące książki "Dziecko z bliska", którą można było nabyć, lub ogólnie rodzicielstwa bliskości. Przemiłe, przefantastyczne spotkanie. Pani Agnieszka na każde pytanie starała się odpowiadać szczegółowo i solidnie, choć trzeba przyznać, że jest osobą trzymającą dystans - przynajmniej ja tak to odczułam. Każdy z nas jest jaki jest. Może miała gorszy dzień, a może po prostu taka już jej natura. Tak czy siak - spotkanie wyzwoliło we mnie kolejną porcję energii do działania na macierzyńskim polu, a pani Agnieszka jest moim guru i inspiracją. Dostałam ładny autografik i bardzo mnie tenże cieszy:)



Po południu byliśmy na lokalnym festynie, gdzie można było kupić używane zabawki, książki i inne gadżety i za 20 złotych nabyłam kilka książek dla synusia, dwa autka, kredki, portfel dla męża i jeszcze ciasta parę kawałków:) Dziś natomiast na 10:00 byliśmy na mszy rodzinnej u Dominikanów, potem na spacerze po Cytadeli, potem obiadowaliśmy i kawowaliśmy w domu, a gdy goście pojechali, nasz mały po prostu padł o 19:30, bo w ciągu dnia nie poszedł spać.

Nasz chłopiec kochany dużo mówi i coraz częściej składa wypowiedzi z kilku słów. Śmieszne sytuacje:

Jedziemy samochodem z dziadkami. Franek nagle mówi do mnie: "Napij się mleka" :))) Matka oniemiała - młody sypnął cytatem z "Murzynka Bambo"!

Dziś w kościele. Zespół gra i śpiewa, kończą grać, odzywa się ksiądz, a Franek komentuje: "Skończyło się":)

Inna scena z kościoła. Chłopiec pożyczył Frankowi swoje auto, takie małe i żółte. Franio ogląda je i stwierdza: "Auto". Ja na to: "Tak, auto". Franio dodaje "Auteczko":)))

W nocy budzi się i popłakuje: "Napić", no i matka już wie, że pitko trzeba zaserwować.

Jeździ autkiem po głowie taty i mówi "po tatusiu" albo "po główce", a gdy mówię mu "a teraz po Franiu", to z ważną miną zaczyna jeździć sobie autkiem po brzuchu:)

Siedzimy, mężu lub ja, a synuś podchodzi i mówi: "Na kolanka". Albo jak jest u mamy to mówi "Do tatusia" i wyciąga do niego rączki albo na odwrót - "Do mamusi", gdy z kolei jest na rękach u tatusia.

No i "tulki lulki" nasze niepowtarzalne i kochane. Misiek wiesza mi się na szyi i mówi "tulki lulki", po czym wtula się w moją szyję. Słooooodkie!!!!

Zmęczeni jesteśmy. Czas już na mnie dzisiaj. O zarabianiu - zgodnie z prośbą dziewczyn - będę jeszcze pisać.

2 komentarze:

  1. jej :D nie mogę się doczekać aż moja mała zacznie tak składać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama słodycz. Właśnie wyobraziłam sobie tą poważną, skupioną minę podczas jeżdżenia aitem po brzuchu i musiałam się uśmiechnąć... :)

    OdpowiedzUsuń