wtorek, 19 lutego 2013

pierwszy siwy włos


"Spostrzegłem dzisiaj pierwszy siwy włos na twojej skroni..." - śpiewał kiedyś Mieczysław Fogg. Swoją drogą, uwielbiam tego starszego Pana - wzór staroświeckiego gentlemana...:) Styl, godność i ta nieuchwytna, charakterystyczna klasa artysty i po prostu - mężczyzny.

Dlaczego ten temat dziś właśnie? Niestety - ten pierwszy siwy włos! Podczas gdy mężczyźnie dodaje klasy, wdzięku, czaru, dla kobiety jest pierwszą oznaką... starości? Mój pierwszy siwy włos zauważyłam sama. Bynajmniej nie na skroni. Nie wzbudził też mojego wzruszenia. Stoję sobie oto dzisiaj przed lustrem w łazience i patrzę, a tu jeden włos w mojej czuprynie jakiś taki inny - odstaje od reszty włosów i jakoś tak światło się odeń odbija inaczej. Patrzę, sprawdzam, oddzielam go od reszty (jakiś taki inny, sztywny, nie mój) i nagle olśnienie: TO JEST SIWY WŁOS!!! Powstrzymałam się od wyrwania go,bo chciałam aby mężu zidentyfikował to cudo po powrocie z pracy. No i potwierdził moją diagnozę - oto mój pierwszy siwy towarzysz. Mąż mówi, że mam się nie przejmować, bo on siwki ma od paru już lat, ale... no właśnie. U facetów to jakoś tak inaczej.

Ale jak to? To już? To od teraz siwki będą się pojawiać regularnie czy coraz częściej? A może to tylko taki zwiastun, wybryk natury, odmieniec, niechciany prorok, a następny co za nim idzie pojawi się za lat parę dopiero? Wiedziałam, że siwe włosy mogą pojawić się u mnie wcześnie (geny), ale nie myślałam, że aż tak wcześnie. Halo, ja mam trzydzieści lat, małe dziecko i drugie, jeszcze mniejsze, noszę pod sercem. Nie zgadzam się na siwki, oj nie! Tym bardziej, że od niedawna zaznajamiam się na nowo z moim naturalnym brązowym kolorem, który się krył przez parę dobrych lat pod farbowanym blondem. Ech, niespodzianki, niespodzianki codziennie. Śpiączka trwa, a do tego jakieś choróbsko znowuż się pląta dookoła mnie. Ej, zimo, spadaj bo ja wiosny chcę!

PS Nasze dziecko je mandarynkę. Zbyt kwaśne - ogłasza i wypluwa zawartość buzi na podłogę.
Mama: Franiu, wyrzucisz do kosza?
F. bierze z podłogi przeżutą mandarynkę, idzie do szafki, nagle odwraca się i patrząc na mandarynkową papkę w dłoni, stwierdza: Wiewiórka! Odwraca się, otwiera szafkę, ponownie odwraca się do mnie i wyciągając rączkę z mandarynką, stwierdza: Wielbłąd! :) W końcu przememłana mandarynka ląduje w koszu:)

PS2 Bezcenny to widok: F. słuchający piosenki Nohavicy "Minulost" i powtarzający: Tak mnie tu mas, tak se mnie zwas, sem twoje minulost:))))

4 komentarze:

  1. No no, kochana, to ci dopiero wydarzenie! Stawiam na wybryk natury. A F. jak zawsze ujmujący! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. POZDRAWIAM I POLECAM

    http://inspiracjestylizacjedzieciece.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Starość nie radość, Kochana :) A tak poważnie - czytając ten wpis, zaczęłam się zastanawiać, jak to będzie, jak obie będziemy już siwe i pomarszczone, czy nadal będziemy pamiętać wspólne badawcze wyprawy i pewien budynek przy Al. Niepodległości ...:)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. ech... ja to od razu pięć wyrwałam... dobrze, ze można się ufarbować :)))

    OdpowiedzUsuń