czwartek, 28 lutego 2013

fejsowo wykluczona




Miałam kiedyś konto na facebooku, ale z rożnych powodów zdecydowałam się je skasować. Konto ma mój mąż i czasami dla draki włażę i podglądam naszych wspólnych znajomych. Refleksja przeważnie ta sama: dobrze, że mnie tam nie ma. Dzielenie się z całym światem byle pierdnięciem, publiczne wyznawanie sobie miłości i powiadamianie całego świata o takim np. wydarzeniu, jak dwie kreski na teście ciążowym. O nie, nie dla mnie to. Wkurza mnie coś innego jeszcze. Gdy zaczęłam szaleć w blogosferze, lubiłam zapisać się na jakąś rozdawajkę, candy czy jak zwał tak zwał. Warunkiem - wtedy - było jeszcze li i jedynie umieszczenie na swoim blogu podlinkowanego zdjęcia i pozostawienie komentarza wraz z adresem własnego bloga lub nawet mailem jedynie. Teraz praktycznie wszędzie jednym z warunków jest polubienie czyjegoś bloga na fejsie. Osoby takie jak ja - fejsowo wykluczone - nie mogą brać udziału, no bo nie polubią. Tak to wzajemnie wykluczamy się koleżanki i koledzy. Aż chce mi się zacytować jedną z wielu przyśpiewek męża mego: maszyna pseudopromocji popycha wagony badziewia.... Sorry, ale właśnie przed chwilą znalazłam fajną książkową rozdawajkę, ale nie mogę się na nią zapisać, bom fejsa zbojkotowała... Chyba ludziom się wydaje, że absolutnie każdy człowiek ma konto na fejsie. Szkoda :(

1 komentarz:

  1. Ja wręcz nie cierpie fb z podobnych przyczyn i cudnie mi z tym:-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń