czwartek, 4 września 2014

jednak nie...

Mężu w pracy, roczniak (tak, tak, to dziś!!!) drzemie, choć pewnie niedługo. Fr. w przedszkolu, które traktuje jak swój drugi domek i za to uwielbiam tę instytucję. Za jakieś pół godziny pewnie się obudzi i powędrujemy po F.

Zmiany miały być, a jednak ich nie będzie. To znaczy - będą, ale inne. Nie będę się na ten temat rozpisywać. Powiem jeno, że dostałam kuszącą ofertę pracy, z której nie mogę skorzystać ze względu na moją rodzinę. Początkowo była radość i chęć przyjęcia tejże, ale przez weekend wszystko sama przemyślałam i doszłam do konkretnych wniosków. Jeszcze za wcześnie, nie czas. Zmiany będą inne - wracam do korków. Poniedziałek wieczór mam już zaklepany, mam nadzieję, że będzie więcej tych lekcji. Odnowiłam stare kontakty, odświeżyłam stare ogłoszenia i jestem w pogotowiu. Szukam też prac zleconych - konkretnie redakcji i korekty. Odpowiedziałam na kilka ogłoszeń, dostałam z jednego wydawnictwa materiały do próbnej korekty, więc dzieje się. Idzie jesień i jakoś tak niesowjo mi na myśl, że znów przyjdą te poranne przymrozki i deszczowe dni. Najgorsze jednak są dla mnie egipski ciemności o 16. Ale póki co mamy piękne słoneczne dni!

Mężu rewitalizuje dla nas starą kuchenną półkę, o której jeszcze napiszę. Niedługo będzie gotowa. Mój mąż to złoto. Po robocie kąpie dzieciaki, pichci nierzadko obiady, a teraz nawet jeszcze biega wieczorami, bo kupiłam mu w Lidlu modny dres:) Do tego pogrywa na gitarze, czyta książki. Niesamowity jest. Dzisiaj ja upichciłam gulasz z ciecierzycą, bardzo pyszny. Na noc namoczyłam cieciorę, a od rana gotowałam ją przez półtorej godziny. Potem na patelnię cebulkę, startą marchew, górę przypraw, do tego cieciorę, jogurt naturalny, zaklepka z mąki gryczanej i już. Podałam z kaszą jaglaną (mąż) i z gryczaną niepaloną (ja). Włala:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz