piątek, 5 września 2014

piątek


Piątek, tygodnia koniec i początek, jak śpiewał artysta. Ten młody z obrazka jest nawet podobny do mojego M.:)

Jutro śmigamy na wieś do dziadków i pradziadków. Musimy też ustalić szczegóły naszego "roczku". Próbna korekta odwalona wczoraj i dziś. Mam zlasowany mózg!!! Jeszcze jedno czytanie wieczorem, jak dzieci zasną i wysyłam. Cieszę się, że tydzień z drugą zmianą mężowską się kończy, bo naprawdę wieczorami padam na pysk. Resetuję się trochę, jak kładę F. spać, bo przeważnie zaliczam z nim małe dwudziestominutowe kimono i jest lepiej potem. Dziś u mnie mięso gotowane na parze, piure z cieciory i może surówka z marchwi - jeśli będzie mi się chciało...

W tym tygodniu byłam u jednej dziewczynki, której będę dawać lekcje i miałam okazję obcować z facetem, z którym nie wytrzymałabym jednego dnia! Mowa o ojcu dziecka - bufon, zarozumialec, pan i władca. Potraktował mnie protekcjonalnie, a ja mu na to pozwoliłam! Kolejna lekcja dla mnie! Sama jestem sobie winna, bo pojechałam tam rowerem, z plecakiem i na luzaka. Powiedziałam sobie, że teraz będę się ubierać w białą bluzkę i jeździć autem. Jak cię widzą, tak cię piszą - stara zasada mojej mamy się sprawdza. W dodatku kłócił się o pieniądze, ech... Rynek jest nasycony, niech sobie znajdzie jakąś studentkę, co będzie przyjeżdżać za 20 zł, nie ma problemu. Dziś znów sama do 19...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz