Znów odłogiem blogowanie leżało przez prawie trzy tygodnie!
Odkąd zaczęłam dawać lekcje, na nic kompletnie nie mam czasu. Jest tych lekcji sporo i choć jestem zmęczona, to zadowolona. Obecnie jednak dopadło nas pierwsze całorodzinne chorowanie, a fe. Dzieci zasmarkane i kaszlące, rodzice to samo, a natłok zajęć nie pozwala odsapnąć. Mężu trzaska przed- i nadgodziny, roboty przerobić nie może, wolnego tez wziąć nie może i jeszcze zmienniczka mu zachorowała. Od poniedziałku do dziś była tu moja niezastąpiona teściowa i pomagała mi ogarniać dzieciaki, bo Fr. nie chodził do przedszkola. Niby oskrzela miał czyste, ale doktor zalecił zatrzymać go w domu. Jutro miał iść do przedszkola, ale dziś włączył mu się dziwny kaszel i jutro rano pojedzie do osłuchania, zresztą młodszy też. Mam nadzieję, że to nie oskrzela. Teraz śpi i kaszle non stop przez sen, wprost nie da się tego słuchać. Ja byłam wybitnie nie w formie i wczoraj dosłownie dogorywałam na tapczanie. Dziś jest nieco lepiej, ale wczorajsze i dzisiejsze lekcje odwołałam. Do tego udało mi się dostać książkę do redakcji, więc w wolnych chwilach dłubię, bo muszę oddać materiał do końca listopada. Dzieje się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz