poniedziałek, 4 kwietnia 2016

przedszkole - dzień 1. ponownie

Nie tak dawno - prawie dwa lata wstecz - wyprawiałam do przedszkola F. (KLIK). Do najlepszego przedszkola, jakie mogłam sobie dla niego wymarzyć. Dziś do tego samego przedszkola wyprawiłam M. Wybrał sobie jeden z dwóch plecaczków. Zapakowaliśmy doń przedszkolne kapcie, trzy pieluchy i chusteczki nawilżone. Zawiozłam ich obu na godz. 9:00, czyli na śniadanko. Tłumaczyłam mu w domu, że zostanie dziś na trochę w przedszkolu sam, bez mamy, ale z F. Ochoczo przystał na ten pomysł i nie protestował. Zresztą już od jakiegoś czasu mówiłam mu o tym. Weszliśmy na górę (dzieci akurat były w sali na górze z ciocią i śpiewały piosenki), rozebraliśmy się, powiesiliśmy jego plecaczek i kurtkę na wieszaku F., ubrałam mu kapcie, po czym F. wziął go za rękę i poszli razem do sali.

Zostawili mnie - mamę - z tyłu i tak ma być. Czy ścisnęło mi się serce? Nawet nie. Może trochę. To zmiana potrzebna nam wszystkim. Przeuroczy to obrazek - opiekuńczy F., trzymający M. za rękę, wprowadzający go do sali. W momencie, jak siadali razem na dywanie, zamknęłam drzwi. Chciałam jeszcze raz je otworzyć i pstryknąć im zdjęcie, jak siedzą tak razem, ale bałam się, że M. mnie zobaczy i będzie chciał do mnie iść. Wzięłam więc torebkę i kurtkę, zbiegłam na dół, zaraportowałam pani dyrektor, że M. już jest na górze, ona kazała mi uciekać, więc uciekłam - i już. O 12:00 go odbieram. Ale ten przeuroczy obrazek moich chłopczyków wchodzących razem do sali poniosę dalej w moim matczynym serduszku. Za dziesięć lat moi chłopcy będą mieli po naście lat. Czuję, że będę wtedy tęsknić za tymi czasami, gdy byli mali i słodcy. Gdy byłam bardzo zmęczona. Zwykłymi dniami - jak ten dzisiejszy.

Wczorajsza rozmowa M. z babcią przez telefon:
B: M., a kiedy pójdziesz do przedszkola?
M: Jutjo!
B: A co tam będziesz robił?
M: Bawił się i jadł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz