Wczoraj minął nam termin, a ja wciąż noszę mój brzuszek:) Nie dziwi mnie to, bo i F. nie spieszył się na ten świat. Jakiś ciężki ten tydzień miałam i cieszę się, że weekend nam nadchodzi i kojąca obecność mojego męża będzie na mnie wpływać aż do wtorkowego poranka (na poniedziałek wziął wolne). Mój mężu jest jak balsam na moją duszę. Wystarczy, że on po prostu jest i ja już jestem inna - spokojniejsza, bardziej pogodna, wyciszona, bezpieczna...
Tak, wsparcie mężów bywa najlepszym lekiem na całe zło! Trzymajcie się ! :*
OdpowiedzUsuń