poniedziałek, 14 stycznia 2019

styczeń 2019

Mam nową książkę - mąż mi kupiwszy. On przeczytał już po angielsku i często do niej wraca - ponoć świetna. Póki co relaksowałam się, podczytując da równowagi wewnętrznej "Noelkę" Musierowicz, ale to niechybnie wezmę na widelec i to niedługo.

Mamy styczeń - styczeń deszczowy i raczej mało zimowy, ale jest. Na Nowy Rok na barani skok - mawiała pono moja prababka i faktycznie - przybyło tego dnia ciut, choć niedużo. Jutro nie idę do pracy - ferie. Ta nadzieja mnie niosła przez ostatnie dwa tygodnie, kiedy praca w szkole była szczególnie intensywna. Szkoły w naszym mieście strajkowały, ale my przynależymy wszak do sektora prywatnego. Całym sercem byłam jednak ze strajkującymi i mam nadzieję, że wywalczą podwyżkę naszych beznadziejnych pensji.
Czasami aż nie chce się wierzyć - mój starszy syn ma skończone 8 lat, a młodszy 5! A nam się marzy jeszcze jedno - tylko jak? kiedy? gdzie? :))) Wczoraj F. zapytał: Mamo, kiedy w końcu urodzisz następne dziecko?

Jak zaczął się ten rok? Dwie moje koleżanki idą na operację pod koniec stycznia i wierzę że będzie DOBRZE - nie biorę w ogóle innej opcji pod uwagę. Jestem z nimi bardzo myślami. W pracy było bardzo intensywnie. Teraz dwa tygodnie zasłużonego odpoczynku, a z końcem stycznia ruszamy ze ze dwojoną siłą i energią w nowy semestr. Moje najbliższe duże wyzwanie to turniej charytatywny w lutym - już teraz zaczynam działać, bo pewne rzeczy nie zrobią się same, a jestem głównym koordynatorem. W marcu natomiast chciałabym zorganizować warsztat dla nauczycieli. Przygotowałam ciekawy warsztat na konferencję w listopadzie i chciałabym rzecz powtórzyć, ale w innym miejscu. Szkoda fajnego warsztatu - dużo czasu zajęło mi przygotowanie prezentacji i materiałów - po co mają leżeć bezczynnie :)

F. zaczyna jutro ferie i chciałby pojechać do dziadków, ale ja się tam póki co nie wybieram. Może dziadkowie go zbiorą na parę dni do siebie? Mnie w połowie grudnia, gdy w pracy było bardzo męcząco i nie dosypiałam, weszło coś pod łopatkę. W Święta sprawa się pogorszyła i trwa do teraz, choć po drodze brałam już silne leki przeciwzapalne. Na środę umówiłam się do pana B., do którego chodziłam już z moim barkiem i mam nadzieję, że coś zaradzi. Dlatego też nie wybieram się póki co do dziadków - moje plecy potrzebują własnego łóżka. Niby wszystko robię, chodzę, sprzątam itp., ale plecy po prawej stronie mnie bolą i już. A pod łopatką nawet przy głębszym wdechu. Mam tylko nadzieję, że to się nie skończy jakąś blokadą. 

Póki co F. posiedzi sobie w domku ze mną, a jutro i pojutrze będzie nam też towarzyszyć M., który złapał katar i kaszel i do przedszkola nie pójdzie. Po wycięciu 3. migdałka (początek listopada) ładnie sobie radzi z infekcjami, więc mam nadzieję, że szybko przewalczy.

Mój kochany mąż ma nowe okulary. Kosztowały sporo kasy, ale nareszcie ma nieporysowane szkła, dobrane do swojej wady (miał badanie wzroku) i nieco bardziej nowoczesne :) Miło się patrzy, jak okulary zdobią człowieka. Jutro P. zaczyna nową pracę! Będzie miał na stałe home office i już jutro to może być problem z dwójką dzieci w domu, ale mówi, że pojedzie na jakiś czas do work space'u spotkać się z kolegą, który pracuje w tej samej firmie. Minusy tego home office są takie, że od stycznia luby mój jest na samozatrudnieniu, co - jak wiadomo - ma swoje minusy. Plusy są takie, że będzie mógł raz po raz ogarniać dzieci w sytuacji kryzysowej. Dodatkowo luby rozkręca swój własny interes, ale o tym póki co -cicho sza :)

Teraz mamy wieczór - noc właściwie. Wyspałam się po południu, a mój kochany ogarniał dzieciaczki, ale ponoć też przysnął na dywanie. Teraz marzę o masażu i o spaniu... :)

PS Gram dzisiaj z M. w grę.
Ja: You collect the red ones
M.: No wiem, właśnie kolekcjonuję je. :) :) :)

A F. ostatnio mówił mi, że jestem taka piękna - przepiękniała i zapiękniała :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz