Mieszane, a raczej bardzo negatywne uczucia mam w stosunku to tego, co przyniósł nam miniony miesiąc. Zostaliśmy oszukani przez niekompetentną / złośliwą / nienormalną rehabilitantkę, która wmawiała nam, że nas syn nie rozwija się prawidłowo i wymaga rehabilitacji. Na szczęście intuicja mamy podpowiedziała mi, że coś tu jest nie tak i zasięgnęłam opinii kompetentnej osoby, ale matczyne serce boleje nad miesiącem pełnym stresu, łez moich i dziecka i niepotrzebną rehabilitacją! Wciąż zastanawiamy się co z tym fantem zrobić - czy odkreślić ją grubą kreską Mazowieckiego i uznać sprawę za niebyłą czy napisać skargę tu i tam, czego nawiasem mówiąc nie zrobili pewnie rodzice mający przed nami podobny problem (a byli tacy i wiem o tym), w efekcie czego i my padliśmy ofiarą pani X.
Na poprawę humoru zdjęcie - jedno z moich ulubionych. Zrobione prawie pięć lat temu, a na nim my - jeszcze studenci:) Moje długie pióra, tak ukochane przez Jeszcze-Nie-Mężusia i jego bandana style, który z kolei ja uwielbiam. Przez te parę lat kilka z nich spłowiało, podarło się (jedna służy nam jako ściera w kuchni) lub po prostu zaginęło (mój mężuś przoduje w zapodziewaniu gdzieś rzeczy - kocham jego roztargnienie - a ja z biegiem latek naturalną koleją rzeczy zaczęłam przejmować tę cechę i razem dźwigamy owo brzemię :P). Na szczęście - na szczęście (niech żyją teściowe!) moja mama zakupiła swojemu zięciowi niedawno nową bandankę i czekam Kochanie aż się w niej zaprezentujesz któregoś z wiosennych dni! A wiosna rozczmuchała się na dobre i gdyby nie uporczywy wiatr, można by chodzić na dłuuuugie spacery i nie dałoby się już ukryć pod czapką odrostów i nieumalowanych oczek (ave Desperate Housewife!):)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz