"Matki bez granic" - oto artykuł w jednym z ostatnich numerów Newsweek Polska. Rodzicielstwo bliskości atakuje:), można rzec. Zdaje się, że dzięki "Time'owi" rozpętała się jakaś medialna burza, co cieszy mnie okrutnie. Oto fragmencik:
Śpią z dziećmi w jednym łóżku, noszą je
w
chustach i latami karmią piersią. Żeby być
jak najbliżej. Prawdziwe
macierzyństwo,
a może groźne wariactwo?
Tak, tak, z pewnością groźne wariactwo. Mój syn wzbudza powszechny zachwyt - wśród rodziny, w plenerze, na placu zabaw. "Jaki on grzeczny" - zachwyca się zaprzyjaźniona mama chłopca w podobnym wieku. "Mój X nie jest taki grzeczny", "Jak on się sam umie sobą zająć", "Jaki on spokojny", "Jak on grzecznie siedzi w wózku, mój X nie jest taki grzeczny w wózku", i tak dalej, w tym tonie. Grzecznie się uśmiecham na to i nic nie mówię, ale w duchu wątpię, czy którakolwiek z wygłaszających te przemówienia mam zgodziłaby się na moje "metody wychowawcze", że tak je nazwę. Zadziwiające, jak ludzie nie widzą powiązania jednego z drugim i uparcie dorabiają sobie ideologię, że ich dzieci są złośliwe, agresywne, "niegrzeczne" (grrrr) i specjalnie na złość robiące. Karmię piersią półtoraroczne dziecko. Śpię z nim w jednym łóżku. Nie używamy łóżeczka do spania. Tulimy się na dzień dobry, na dobranoc i przy każdej okazji w ciągu dnia, gdy on lub ja mamy na to ochotę. Mój syn nie zasypia sam w łóżeczku - zasypia przytulony do mnie. Mam trzydzieści lat i to moje pierwsze dziecko. Kieruję się intuicją. Staram się mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Widzieć w dziecku małego człowieka, słyszeć to, co chce mi powiedzieć. Nie zawsze mi się udaje. Dużo czytam i obserwuję inne matki. Wyciągam dla siebie wnioski, często smutne. Często słyszę o "niegrzecznych" dzieciach. Pytam: dlaczego?
Wyłaź z mojej głowy!! :)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle - prawdę prawisz! :)
Jutro wpadnij z rana do mnie :*
wszyscy sie uparli swoja niekompetencje zrzucac na dziecko..
OdpowiedzUsuńo moim też gadają że grzeczny.. ale nie pojmuja ze to przez rodzicielstwo bliskosci..
Prawda jest taka, że dzieci są różne, jedne bardzo korzystają na rodzicielskie bliskości, a drugie są po prostu bardzo trudne, cokolwiek by się nie zrobiło. Jestem przeciwniczką mówienia o niegrzecznych dzieciach, przeciwniczką porównywania, zastraszania, grożenie itp - o czym pisałaś kilka postów temu na przykładzie swojej koleżanki, ale też jestem ogromnie zaniepokojona tym trendom krytyki wobec innych mam - a może rzeczywiście, to, że Twój Synek jest grzeczny to nie tylko zasługa wychowania, które obrałaś? Może on jest też z natury spokojny? Gdzie wsparcie dla innych mam, które sobie nie radzą? Tylko krytyka, dobicie jej, komentowanie, że przecież i tak nie zrealizuje swoich obietnic czy gróźb... Dlaczego Ty i wiele innych Mam przesuwacie się tak bardzo w jedną stronę nurtu, którym podążać oczywiście, że warto, ale nie ma tej pomocnej dłoni dla bliskich koleżanek, które nie dają rady, jest tylko krytyka na blogach i duma, że oto ja nigdy nie będę taka. Smucę się, bo coraz mniej mam w swoim otoczeniu osób, które mi wybaczą ewentualne błędy wychowawcze, które są nieuniknione - a coraz więcej takich, które wytkną palcem i powiedą - patrzcie, takie są skutki odejścia od rodzicielską bliskości! Może nawet jedna blogowa opisie pełnym krytyki i żalu głosem sytuację na blogu? A gdzie taka przyjaciółka co powie, chodźmy na kawę, widzę, że jesteś zmęczona, rzeczywiście pewnie ci ciężko z tym małym urwisem, chcesz to przyniosę Ci jutro książkę o tym, pamiętaj nie jesteś sama, wszystkie mamy gorsze dni, a nawet tygodnie, tylko należy pamiętać, że ty zdajemy sobie sprawę z własnych nerwów i frustracji, a dziecko jeszcze nie. Nie przejmuj się, dasz radę, mnie też to kosztuje wiele wyrzeczeń!
OdpowiedzUsuńGdzie takie słowa wsparcia? Nie jesteś jedyna, w ciągu miesiąca przeczytałam podobne historie na czterech blogach. Na każdym była mowa o koleżance lub przyjaciółce. Czy rodzicielstwo bliskości wyklucza przyjaźń bliskości? Nie wiem... I choć popieram rodzicielstwo bliskości całym sercem i realizuję jak mogę, obawiam się jak jasna cholera piętnowania i wykluczenia z grona tych najlepszych, wszystkowiedzących mam, jako nie dość dobra lub nie dość bliska lub śmiąca czasem ponarzekać, że jest ciężko...
Ehh, rozpisałam się, ale tak to jest, że czuję się bardzo niedoskonałości i takie posty bolą zwyczajnie, bo mi też się zdarzyło obiecać i nie dotrzymać i pogrozić powrotem z placu zabaw.
Pozdrawiam serdecznie i gratuluję, że tak dobrze się realizujesz w rodzicielstwie bliskości i karmieniu
jak zwał tak zwał - dziecko też człowiek i TRZEBA je szanować :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKochana - widzę, że wylałam z siebie jakieś żale, a Ty się przejęłaś - nie było to moją intencją. Chcialam podkreślić, że łatwo jest krytykować inne mamy, a mało jest wsparcia. Nie mówię tu o Twojej sąsiadce, która okropnie traktuje córeczkę, jeśli nie jesteście blisko to nie ma mowy o jakimś wsparciu, chociaż sama nie wiem...
UsuńAle mi jest teraz bardzo łatwo sięgnąć wstecz, kiedy miałam młodsze dzieci i jak łatwo było je wówczas wychowywać. Teraz mam wrażenie, że wychowawcze zadania piętrzą się i nawarstwiają każdego dnia i dopiero największe wyzwania przede mną. Już nie jestem tak skora do krytykowania żadnej Mamy, bo sama nie wiem, jak mi się ułoży i jakie będą efekty mojej pracy wychowawczej.
A wsparcie przyjaciółek i rodziny jest bardzo ważne. Moja siostra kilkukrotnie otrzymala je ode mnie - po prostu na spokojnie kieyś ją zagadnęłam, czy nie uważa, że grożenie dziecku lub wypominanie mu niegrzecznych zachowań nie jest dla niej samej przykre. Czy potem tego nie żałuje. Że skoro i tak nie działa, to po co samą siebie narażać na straszliwe wyrzuty sumienia później. Trochę podziałało. Potem już tylko gadałyśmy o innych metodach, które przede wszystkim nie ranią dziecka. A w drugiej kolejności przynoszą efekty. Wszystko to można zrobić, pod warunkiem, że jest się bardzo blisko z daną Mamą i że się będzie baaaardzo delikatnym. Nikt nie lubi czuć się jak ofiara, nie lubimy, gdy ktoś zauważa nasze porażki.
Na pewno i Ty i Hafija jesteście super Mamusiami - dlatego nawet Wam do glowy nie przychodzi, że ktoś mógłby bronić kopbietę, która tak mówi do wlasnego dziecka, jak opisalaś powyżej. Ja tak nie mowię, ale widzę wśród bliskich, ze czasem się wymsknie, czasem już się tak potoczy i czasem mi po protsu gniew na te matki mija i robi mi się ich tak strasznie żal... Tym bardzie, że przez ostatnie miesiące było mi ciężko i wiele razy się otarłam o grubość wlosa o sytuacje wychowawcze, których bym bardzo żałowała. A skoro już wiem, jaka to cienka granica, to przekonałam się, że nie ma zlych matek - są tylko zagubione i wołające o pomoc.
Pozdrawiam!
PS3 Myślę też, że mój syn nie należy do trudnych, ale bliskość matki służy nawet trudnym dzieciom, a zwłaszcza im. Zwłaszcza trudnym dzieciom potrzebny jest zrównoważony, spokojny i myślący rodzic, stawiający uczciwe granice.
OdpowiedzUsuńA ja jestem kobieta krzycząca i wrzeszcząca i nerwowa ale nigdy na dziecko NIGDY i nikt mi nie wmówi, że się nie da być wobec dziecka fair i nice. Ja mam spokojne i kochane dziecko mimo, że sama jestem postrzelona i nie umiem usiedzieć. Tak na prawdę z tym pisaniem o swoich przekonaniach i poglądach to jest tak, że "w którą stronę nie rzucisz kamieniem tam kogoś trafisz w twarz". Uważam że na swoim blogu można pisać co się chce i nie warto patrzeć na to co kto sobie nie pomyśli bo tak można byłoby nie pisać w ogóle. Ja lubię pisać o tym, że macierzyństwo jest fajne i lubię się nim rozkoszować i nienawidzę narzekania na bycie mamą a mam wrażenie że wszędzie teraz jakaś smuta wielka macierzyńska i każda mama stara się pokazać jakie to jest trudne i okropne ale daje radę.
OdpowiedzUsuńTak czytam to teraz i myślę, że za to "nie pomyśli" to chyba zarobiłam minucha :P
UsuńHafija oczywiście, że każdy powinien publikować na swoim blogu swoje własne poglądy, ale jeśli chce prawdziwej dyskusji - a nie jedynie potakiwania - to musi się liczyć z komentarzami prezentującymi poglądy przeciwne.
UsuńCzy smuta macierzyńska panuje - nie wiem. Ja wokół siebie zauważałam większość promieniejących szczęściem Mam i dlatego wydawało mi się, że ja jakaś dziwna jestem, że zmęczona i nie daję rady - czułam się gorsza. Dobrze, że jest nas tyle i że tak bardzo się rożnimy, dzięi temu każda Mama może się przekonać, że nie jest sama, że nie jest goprsza i że można przeżywać w macieżyństwie wzloty przez wielkie "W" i upadki przez wielkie "U". A w chwilach upadku dobrze jest liczyć na pomoc, wsparcie i wyciągniętą dloń, a nie wytykanie palcami, koemtowanie i dobicie. Ja ostatnio z takiej wyciągniętej dloni skorzystalam - było mi bardzo ciężko zacząć pracę z dwójką dzieci i z psem, byłam potwornie zazdrosna o nianię i bardzo zmęczona, a dzieci na mnie odreagowywały cały żal i złe emocje. Dzięki pomocy przyjaciółek i rodziny udało mi się po kilku miesiącach stanąć na nogi i uwierzyć, że dzieci mnie bardzo kochają, że to przejściowe, że ja nie jestem najgporszą matką świata, że wszystko się ułoży.
Poza tym nie jest moją intencją wmawianie Wam, że Wasze dzieci są spokojne i kochane z natury a nie dzięki Waszej świetnej pracy wychowawczej. Po protsu sama się nad tym zastanawiam nawet na własnym przykładzie - moje dzieci wychowywałam mniej więcej tak samo: okazując dużop troski, uwagi i ciepła, a jedno jest bardzo spokojne, przytulaśne i kochane, a drugie... rollercoster emocji, gryzie, szleje, tupie, krzyczy... Mimo tej samej bliskości matczynej. Więc zastanawialam się nad tym, czy może to spokojne nie jest takie z natury, a to hałaśliwe - również, a dobre wychowanie moderuje te skrajności i wyprowadza małego człowieka na prostą.
Pozdrawiam!
Małgosiu, bo Ty masz więcej doświadczenia niż my, stąd może masz inny, bardziej zdystansowany i bardziej wyrozumiały ogląd na macierzyństwo. Teściowa mi raz powiedziała: "drugie dziecko może być inne, bo póki co wy nie wiecie, że dziecko macie. I liczę się z tym, że drugie może być tajfunem energii, miast ze spokojem stoika wertować książeczki:D Ps wczoraj znowu brownie buraczane upiekłam od Ciebie zaczerpnięte. Goście byli zachwyceni:)))
UsuńMi często mówią ludzie, żebym się cieszyła bo mam spokojne dziecko i że ja nie wiem co to jest prawdziwe dziecko... najwidoczniej moje jest sztuczne. W materii macierzyństwa wg mnie doświadczenie to sprawa indywidualna i to co spotkało jedną mamę wcale nie znaczy że spotka drugą. "jeszcze zobaczysz" słyszałam tyle razy, że jakbym dostała złotówkę za każdym razem to bym już miała dom w górach :D hahah Moja koleżanka z dwójką dzieci na mieszance opowiada mi o zaletach karmienia butelką i niby tez ma więcej i starsze dzieci ale jej doświadczenie jest dla mnie mocno dyskusyjne :P
UsuńMoże i mnie przyjdzie skorzystać kiedyś z tych mądrości :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki :******