wtorek, 2 grudnia 2014

obiadowo i refleksyjnie


Właśnie "spucnęłam" zupę z soczewicy - pisałam już on niej kiedyś (KLIK) i serdecznie polecam, bo soczewica to źródło samej dobroci. Jako żona wegetarianina i przyszła wegetarianka :P staram się o tym pamiętać.

Na drugie danie mam pychota kotlety owsiane z bazylią. Kupiłam biopłatki owsiane w Rossmanie i na torebce był przepis na kotlety, który silnie acz niechcący zmodyfikowałam. Powstałe z tego eksperymentu kotletsony są pyszne, smakują ni to jak grzyby, ni to jak mięso. Do tego zawierają jakże pożądane w naszej diecie siemię lniane. Do kotletów surówka mężowskiej roboty i biała kasza gryczana. Można bez mięsa i do tego zdrowo? Można. No i bez pszenicy paskudnej. A, sorry - kotletsony zawierają orkisz, ale orkisz lubimy i akceptujemy mimo paskudnej ceny:)

Dziś przeprowadziłam z udziałem mego młodszego syna (pseudonim: Kwęczysław) jedną udaną i jedną nieudaną lekcję angielskiego. Młody wieszał się na mnie, miał gdzieś zabawki, darł się... Za drugą nie chciałam wziąć kasy, ale w końcu kobita wcisnęła mi połowę kwoty, co zrobić. Za to mailem otrzymałam od menedżerki projektu przemiłą recenzję mojej pracy zleconej, więc serce roście patrząc na te czasy! Twierdzi, że zrobiłam z tej książki cudeńko, a to wielka pochwała, bo wypływa z ust uznanej postaci blogosfery literackiej. Zadowolonam, że hej!

Nasz syn gra w jasełkach. Będzie św. Józefem. Codziennie przed snem ćwiczymy rolę i staram się wytłumaczyć mu, że ma mówić "Pannę Maryję" zamiast "Panom Malyjom" czy jakoś tak. Rola ma aż cztery wersy, ale myślę, że dla niego to wielka rzecz. Dla nas też, bo wciąż mam przed oczami kudłatego szkraba, który przyszedł z nami zwiedzać przedszkole pół roku temu. To pół roku to krok milowy w jego rozwoju. Kiedyż i Kwęczysławek odklei się od matki i zagra w jakiejś sztuce?:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz