sobota, 23 września 2017

jesień

Cisza ogromna panuje w domu, bo chłopaki pojechali z tatą oglądać jakiś bunkier czy schron. Ja odgruzowałam naszą sypialnię, a teraz piję kawę i myślę, że to jest ten właściwy moment, aby nadrobić choć odrobinę zaległości blogowe. Dni biegną jak szalone i F. już trzy tygodnie chodzi do szkoły, choć trudno w to uwierzyć.

Dziś nigdzie nie pojechaliśmy. Niby coś nam się roiło, ale w końcu od rana po prostu sprzątaliśmy mieszkanie, użeraliśmy się z chłopcami :), robiliśmy zakupy, gotowaliśmy obiad itd.  Jutro F. jedzie na urodziny do koleżanki jeszcze z przedszkola, a my jedziemy do znajomych na nasiadówkę. I tak nam się skończy weekend, a w poniedziałek znów do roboty.

Ale po kolei. F. w szkole zaaklimatyzował się całkiem dobrze. Znalazł sobie kolegę, być może nawet kandydata na przyjaciela, o imieniu N. Wciąż o nim opowiada: N. to, N. tamto. Doszło nawet do tego, że nie chciał chodzić na judo, bo N. chodzi na piłkę, ale powiedzieliśmy: pas. Wychowawczyni bardzo w porządku. Ufam jej i wiem, ża jeśli zauważy, że coś złego się dzieje, da mi znać. Dwa razy w tygodniu młody je obiad w szkole, a poza tym czasami musi zostać na świetlicy, ale znowu nie tak często, bo udało mi się mój grafik dostosować w miarę do jego planu lekcji. I np. kiedy w środę on ma na 12 do szkoły, ja mam na 10, więc odstawiam najpierw M. do przedszkola ok. 9, potem F. do szkoły, a potem jadę do roboty. Dzieciaki budzę dopiero przed 8, więc chociaż pośpią. To samo w czwartek - ja mam na 10 i F. też na 10, więc scenariusz ten sam, co w środę. W piątek z kolei on ma na 8, a ja na 9, więc tata odstawia F. do szkoły, a ja po 8 M. do przedszkola. Najtrudniejsze są więc dla nas poniedziałki i wtorki, kiedy wszyscy mamy na 8 (oczywiście oprócz M. - on ma śniadanie dopiero ok 9) i musimy się znaleźć w miarę sprawnie tam, gdzie trzeba, Wtedy dzielimy się z P.: on zamiera M., a ja F. i jakoś dajemy radę. Bywa ciężko, zwłaszcza, gdy M. nie chce współpracować, bo F. jest już w miarę ogarnięty i rozumie, że jak mu, to mus. M. natomiast ma czasami wszystko gdzieś i problemy się piętrzą, zwłaszcza, gdy i mi od rana brakuje cierpliwości. Sprawy ostatnio nie ułatwiał fakt, że dzieci przeszły pierwszą jesienną infekcję - jak wszyscy chyba. F. przywiózł katar jeszcze znad morza i kolejna infekcja dosłownie nałożyła mu się na tę jeszcze niedokończoną. Niestety aż do teraz smarka i ani on, ani M. nie mogą całkowicie pozbyć się kataru, który wciąż gdzieś im zalega. Odstawiłam już wziewy, bo ile można. A codziennie rano i wieczorem wyciągam M. z nosa odkurzaczem kilometry smarów, ble.

Matce cierpliwości brakuje często i gęsto. Coraz częściej myślę, że na trzecie dziecko (o którym marzę, choć jeszcze nie teraz) jesteśmy już za starzy. Wieczorami jestem tak wykończona, że brak mi sił na przygotowywanie zajęć. Z każdym rokiem jest gorzej, mam wrażenie.  Gdy w końcu położymy dzieci spać, robi się 21-21:30 i jestem tak wypruta, że mogłabym po prostu położyć się spać. Do tego  robienie obiadów, do tego jeszcze inne obowiązki. Czasami wydaje mi się, żen nie daję rady, choć związek mam naprawdę partnerski z moim kochanym chłopem. On żadnej pracy nigdy się nie bał i nadal się nie boi - taki mężczyzna w domu to skarb ogromny. Sprawy nie ułatwia mi bolesny bark. Dostałam skierowanie do ortopedy, ale w najbliższy wtorek idę do poleconego mi osteopaty, czyli fizjoterapeuty z dodatkowymi umiejętnościami. Mam nadzieję, że mi pomoże, bo są takie dni, że boli mnie po prostu cała ręka, łącznie z palcami. A ile da się oszczędzać prawą rękę? Odpowiedź brzmi: jeśli ma się dwójkę dzieci, jeździ się samochodem i chodzi do pracy, a do tego pichci obiady i sprząta, nawet połowicznie - NIE DA SIĘ.

Zajęcia dodatkowe F.: basen, judo i instrument - czy to nie za dużo jak na siedmiolatka? Basen jest mu potrzebny, bo ma lekką asymetrię barków i woda jest tu najlepszym lekarstwem. Judo - bardzo dobry dla niego sport, bo dziecko nasze ma nadwyżki energii tak ogromne, że musi po prostu się ich pozbyć. Ma silne barki - kolejny powód, by na judo uczęszczać. Marzył o tym judo i gadał o nim, a teraz, gdy N. na judo nie chodzi, męczy nas o piłkę, ale nie ma zmiłuj. Zresztą po judo jest tak pozytywnie zmęczony, że aż miło patrzeć. Instrument: zaczął do nas znowu przychodzić pan K., ale F. ma muchy w nosie i nie chce ćwiczyć. Wprowadziliśmy system motywujący, zbieranie buziek i takie tam, zobaczymy, czy to się sprawdzi.

Moja praca: lubię ją. Mam 15 h w szkole, plus zajęcie dodatkowe w tejże szkole, plus zajęcia dodatkowe w dwóch przedszkolach. Do tego dosłownie garść korkowiczów. Wszystko udaje mi się zakończyć gdzieś do godziny 16. Nadal prowadzę działalność i wystawiam faktury. Od przyszłego roku być może dostanę umowę o pracę. W szkole zarobki są marne i gdyby nie zajęcia dodatkowe, które prowadzę, musiałabym wbijać zęby w ścianę. W sumie mogłabym tę szkołę rzucić i jechać tylko na zajęciach dodatkowych, ale nie chcę. Postanowiłam sobie, że zrobię mianowanie, a poza tym: lubię to, to dlaczego miałabym się tej pracy pozbawiać? Mam małe grupy, świetną panią dyrektor, pracę pod nosem, w korkach nie stoję, koleżanki w pracy mam kochane - głupia byłabym, gdybym to rzuciła. Odrzuciłam już w tym roku kilka ofert prowadzenia zajęć dodatkowych oraz korków, ale już bez bólu serca. Czas, kiedy brałam dosłownie wszystko i w dziwnych godzinach póki co definitywnie się dla mnie skończył. Być może kiedyś jeszcze do tego wrócę, ale na razie mówię: stop. Teraz najważniejsze jest dla mnie, aby po 16 mieć już czas dla rodziny i aby F. odbierać do domu o godzinach w miarę sensownych.

Czasami jestem sfrustrowana, np. dziś byłam i trochę nadal jestem: o to, że nikt nam nie pomaga przy dzieciach. Że.... ech, nawet nie chce mi się tego wszystkiego opisywać. Marzenia sobie, rzeczywistość sobie. Światłem w tym wszystkim jest dla mnie mój najcudowniejszy na świecie Mąż i każdego dnia dziękuję Bogu za niego.

Ps Chłopcy właśnie wrócili i dostałam bukiet: no czy ja nie jestem szczęściarą???
Ja (z uśmiechem): A ty nie masz na co kasy wydawać?
P (z uśmiechem): A ty nie lubisz kwiatów dostawać? :) :) :) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz