środa, 21 września 2011

Mąż na szkoleniu, daleko, daleko,

a my ponownie na wsi. Niestety powtórka z rozrywki - mały się chyba pochorował. Nocka dziś była z głowy, a synuś ojęczony i przytulaśny, co chwila cycek, jęki, ech... Te noce są najgorsze, ale jak już może kiedyś wspominałam, to moja cena za karmienie. Klops budzi się na ciamkanie i już! Czego by nie dostał na kolację - od kaszy manny po samo mleko - zawsze się obudzi. No i mamy od rana katarek wodnisty. Zapodałam już Nasivin, witaminę C i Nurofen przeciwzapalnie. Ech... Kończę, bo zaraz się obudzi. Przynajmniej obiadek mam dziś z głowy, bo prababcia robi nam kluski-szagówki, czyli kopytka. Uwielbniam je, wielkie MNIAAAAAM!!!!

2 komentarze: