Często zadawałam sobie pytanie: czy wrócić do blogowania? Czy chcę? Czy warto?
Nieblogowaniu srzyjał fakt, że mój komputer załapał jakiś błąd i nie chciał mnie logować na blogowym koncie. Nadal nie chce. In fact, właśnie od kilku dni strajkuje i nie chce odpalić. Niewykluczone, że czeka mnie kupno nowego komputera, co lekko mnie przeraża.
Korzystam właśnie z komputera mojego męża i tak jakoś zachciało mi się zajrzeć tutaj. Właśnie wydrukowałam sobie materiały na korki (ostatkiem tuszu - wszystko albo się kończy, albo wysiada) i mam pewnie krótką chwilkę, zanim obudzi się M.
Pół roku minęło. Co się wydarzyło?
Piękne lato i duży projekt, w którym brałam udział. Fajne pieniądze, które zarobiłam i po których pozostało już wspomnienie. Wspaniały tygodniowy pobyt nad morzem. Pażdziernikowy dwutygodniowy pobyt w F. w szpitalu, który przewrócił do góry nogami dosłownie cały mój świat i po którym jeszcze się nie otrząsnęłam.
Zbliżają się Święta. Pisałam już kiedyś, że nie lubię świąt. Nie mam wątpliwości - nie odpocznę. Dłuższy pobyt z maluchami poza domem zawsze mnie stresuje. Najlepiej odpoczywam tutaj. Niestety tak się nie da.
F. pozostał w prywatnym przedszkolu i M. też do niego pójdzie. Ja opiekuję się M. i popołudniami daję korki. Ten stan rzeczy już zaczyna mnie męczyć. Coraz bardziej chce mi się wspólnych popołudni z P. i dziećmi. Coraz mniej chce mi się mijać z nimi. Mam dość tego "Ty przychodzisz, a ja wychodzę".
Chyba sie starzeję. Coraz cześciej chodzę spać o 21-22. Gdy kładę się spać o północy, następnego dnia jestem nie do życia. Musi być co najmniej 23. Musi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz