Skrótowo dziś, bo pora późna, a zanotować już by coś wypadało:)
Kończę zlecenie, które napsuło mi trochę krwi, ale było też piękną przygodą. Termin nieco się przesunął, a praca rozwlekła się w czasie, ale nic to. Jedynie finansowy aspekt tego przedsięwzięcia spędza mi sen z powiek, bo dała żem z siebie wszystko i wyceniam mą chałturę na dwa razy tyle, ile za nią dostanę. However, pokorne cielę dwie matki ssie.
Byliśmy na przepięknym weselu przepięknej pary. Ubawiłam się setnie. Gadu gadu z Amerykańcami, dylu dylu na parkiecie z mym lubym i kładzu kładzu ze śmiechu, gdy siedzący po drugiej stronie weselny kolega gadał w trzech językach, a do tego dokładał słowne elaboraty w gwarze poznańskiej. A mnie się kiedyś wydawało, że ja gwarę znam :)
Przedszkolna praca wre. Młodszy zostaje już do 15-16 i jest cudnie. Mieliśmy piękny rodzinny festyn, z występami dzieci, poczęstunkiem, dmuchanym zamkiem i nawet występem tanecznym rodziców dla dzieci (partycypowaliśmy).
Powoli kończę przygodę z lekcjami na ten rok szkolny. Trochę żal, ale cóż. Ogólne rozprzężenie i klimat wakacyjny udzielają się już dzieciom oraz młodzieży.
Po dylematach wiem, że korpo nie jest miejscem, gdzie chciałabym się znaleźć w najbliższej pięciolatce. Uff.
A dziś, całkiem niespodziewanie, poznałam osobiście burmistrza mojego miasta :)
Na powakacyjny czas mam w głowie pełno planów, a co z nich wyniknie - zobaczymy...
PS
Mama: Frank, have you been outside?
F: Yes.
Mama: How's the weather?
F: Really lovely!
:)))
PS
Mama: Frank, have you been outside?
F: Yes.
Mama: How's the weather?
F: Really lovely!
:)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz