sobota, 11 lutego 2012

bliskość na wyciągnięcie ręki

Kilkanaście wspólnych miesięcy już za nami i śmiało mogę powiedzieć, że odkąd zaufałam intuicji, a nie czczemu gadaniu różnych mądrych doradców (osób i książek), lepiej nam się żyje. Uprawiamy rodzicielstwo bliskości i z chęcią pokażę środkowy palec każdemu, kto znowu zacznie mi truć, że dziecko powinno w łóżeczku spać... Może kiedyś...:) Ale dzisiaj - nie.

Te nasze poranki-przytulanki, cycusia głaskanie przez chłopczyka, chłopczyka po główce głaskanie przez mamę, mamy po buzi głaskanie przez chłopczyka, po łóżku skakanie i taty głowy klepanie, jeśli tata jest z nami dzięki drugiej zmianie...

Te nasze wspólne drzemki w środku dnia, których więcej być powinno, ale czasem mama ma zajęcia ważne inne. Znowu cycka ssanie po przebudzeniu, a czasem w ponowny sen zapadanie. Znowu przytulanki, guganie w przerwach cycusiania:) A wieczorem przy cycusiu usypianie - ponowny scenariusz...

Ktoś tam się chwali na jakimś blogu komentując, że dziecko jego zasypia od zawsze samo w łóżeczku, że nigdy nie spało z nimi-rodzicami, że całą noc przesypia bez problemu. Normalnie wzruszyła mnie ta historia. Moja koleżanka zachwala, że syn jej od początku był przyzwyczajony do samodzielnego zasypiania i teraz sam zasypia, że jak to dobrze że od początku był tak uczony, że na ręce brali jak płakał, a jak przestawał, to odkładali. Szkoła Trejsi-Sresji. Ja co prawda pamiętam, że on się musiał od czasu do czasu wyryczeć w łóżeczku sam, no ale może mi się śniło? Ciocia i wujek męża mego opowiadali na imprezie roczkowej, jak to ich córki spały zawsze w osobnym pokoju i nigdy nie było żadnego włażenia do łóżka rodziców! I rada dla nas: "musicie jak najszybciej wynieść jego łóżeczko do drugiego pokoju". Ja na to jakiś uśmiech niewyraźny, a oni na to, że po minie mojej widzą, że my już popełniamy ten błąd!

Kochane mamy, dajmy sobie czas na bliskość i przytulanie. Nie usamodzielniajmy naszych Misiów na siłę, bo na samodzielność przyjdzie czas i to całkiem niedługo. Co może być piękniejszego dla malucha, niż zasnąć w ramionach ukochanej mamy? Co da mu większe poczucie bezpieczeństwa i pozwoli na harmonijny rozwój? Czy bliskość nie jest cudowna?

Może i te mamy, których dzieci same zasypiają, mają wygodniejsze życie. Wkładają dziecko do łóżeczka i wychodzą. Można w spokoju obejrzeć "M jak miłość" albo "Na Wspólnej". A kochać się z mężem mogą we własnym łożu małżeńskim i mieć dla siebie 1,60 metra szerokości, a nie 60 cm, bo na metrze śpi w poprzek dziecię. A ja się pytam, jakimi te dzieci będą dorosłymi - spokojnymi, znającymi swoją wartość, zdolne do dojrzałych wyborów i pogodzone ze światem? Tutaj gra się toczy o coś więcej niż o wygodę rodziców. Ja tych cech nie wypracowałam w sobie dopóki nie spotkałam mojego cudownego męża. Do dzisiaj nad sobą pracuję. A byłam dzieckiem, które zasypiało w łóżeczku samo i przesypiałam noce. Psychika i podświadomość człowieka to wielka tajemnica. Nie słuchajmy złych doradców. Słuchajmy siebie.

2 komentarze:

  1. Pięknie... u nas tak samo ja u Was!! I to głaskanie i całowanie i przytulanie i przebudzanie i znów zasypianie... A dzisiaj Młody "miział" się sam cycusiem bo buzi (na leżąco rzecz jasna) i się śmiał w głos tak jakbym go łaskotała dwudziestoma palcami po brzuchu!
    Do miłości z mężem mam caaałąąą podłogę :D
    Usypiamy zwykle po 20ej i jest taki błogi spokój, bo dzidziuś śpi (czasem się budzi na przytulenie) i właśnie dzięki temu mamy wieczory dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawy blog!czytam czytam i konca nie widze!widze ze nie jestem sama-tez spie z moim synkiem 12 miesiecznym

    OdpowiedzUsuń