Moi chłopcy budują z klocków studnię, a wcześniej byli w Biedronce, a ja miałam lekcję ang. Przyznać trzeba, że dawno się z E. nie widziałyśmy i całe półtorej godziny przegadałyśmy o życiu, ludziach i swoich problemach. Ciut po angielsku, ale jakoś tak łatwiej nam się po polsku gada i paplałyśmy jak najęte. Do tego ona mi zapłaciła, choć byłam przeciwna. Mój kochany zrobił mi zakupy owocowo-warzywne w Biedronce i teraz mogę sobie przebierać w jedzonku. Ave mój mąż!
Tyję niestety. Sześć kilo na plusie, czyli podobnie jak w poprzedniej ciąży na tym etapie, ale wiem, że powinnam więcej się ruszać, a mniej jeść. Staram się ograniczyć słodycze, choć to trudne, bo znów mi smakują. Jestem większa niż w poprzedniej ciąży, bo wtedy wagę wyjściową miałam mniejszą - 57 kg. Teraz wagą wyjściową było 60 kg. Brzuch duży i tyłek mi urósł. Muszę się wziąć za swoją dietę - definitywnie. Nie jem jakoś szczególnie tłusto, muszę raczej przegryzać między posiłkami coś bardziej sensownego i mało kalorycznego. Dzidziulek mój kopie, oj kopie i miłe to jest bardzo. Przed nami weekend i trochę spotkań ze znajomymi, co cieszy mnie bardzo. A za miesiąc - komunia mojego chrześniaka i - mam nadzieję - kilka dni nad szumiącym Bałtykiem... A w najbliższym czasie - odpieluchowanie małego i obawiam się jakoś tego krytycznego tygodnia. Chciałabym, żeby przebiegło to w sposób jak najmniej dla niego stresujący, a boję się, że zabraknie mi cierpliwości / dystansu / wyrozumiałości. Będzie pewnie siurał i kichał pod siebie kilka dni pod rząd, a ja z tymi siurami i kupami sama. Ale musimy się w końcu na to zdecydować, bo mój brzuch coraz większy, a jestem jeszcze na tym etapie, że mam dość dużo życiowej energii. Tymczasem uciekam, bo mam do skończenia wielce interesującą książkę, o której jeszcze napiszę.
Kurcze :D ostatnio dowiaduję się co chwila o nowej Ciąży <3 , aż mi się drugiego Dziecięcia zachciewa :P
OdpowiedzUsuń