poniedziałek, 16 czerwca 2014

silver magic ships you carry

Kolejny tydzień nam się zaczął. M. drzemie, ja właśnie wciągnęłam drugie śniadanie (jaglanka z cynamonem, imbirem, miodem i sezamem) i myślę, co tu najpierw ogarnąć, aby poczuć się lepiej we własnych czterech kątach... Moje życie to bezustanne sprzątanie, układanie ciuchów w szafach, zamiatanie (z mopowaniem za dużo zachodu), ładowanie i rozładowywanie zmywarki itp. Nie znoszę bałaganu! I wciąż go mam. Źle się czuję w bałaganie, dlatego wciąż sprzątam. Może z dwójką małych dzieci po prostu nie da się inaczej.

Fr. kaszlący. W nocy ma długie przerwy w spaniu, tak kaszle. Kaszel jest męczący i niegłęboki, ale raczej nie jest suchy. Na jutro rano zapisałam go do lekarza, aby go obejrzał. Nad górną wargą w piątek czy sobotę wyskoczyła mu ciemna plamka, jakby pigmentacyjna, ale też zastanawia nas co to u licha jest. W długi weekend siedzimy w domu, bo mężu pracuje w Boże Ciało i w piątek. Przedszkole w piątek prawdopodobnie będzie zamknięte, więc Fr. posiedzi w domku, ale będzie tu od środy do pomocy nasza kochana ciocia K. W poniedziałek zakończenie roku w przedszkolu i kilka dni urlopu mężulka - hurra!


Weekend spędziliśmy na wsi i wróciliśmy obładowani ekozieleniną, co cieszy mnie ogromnie.

Nadal nie mamy regału.
Tymczasowość, która znów nam towarzyszy, nie działa na nas dobrze. Musimy jakoś przetrwać...

A ja próbuję w relacji z bliskimi szukać nie tego, co nas dzieli, ale tego, co nas łączy...

PS Dwie "takie sytuacje":

F. stoi przed zagrodą z kurami i przemawia do nich: Kurki! Jesteście głodni? Jesteście głodni na chwasty?
A potem taczką woził z ogródka chwasty dla kur i energicznie wrzucał im je ponad ogrodzeniem.

Druga situation dziś rano. Poranny rozgardiasz, ojciec oporządza M., a matka lata i projektuje garderobę dla F. A F. chodzi sobie w dużym pokoju i pośpiewuje: Silver magic ships you carry, jumpers, coke, sweet mary jane... Kurczę, sam Sixto Rodriguez musiałby to usłyszeć:)))

1 komentarz: