sobota, 19 marca 2016

moc jest we mnie :)

Sobota. Chłopaki właśnie wyszli na tzw. obchód osiedla, czyli na małe zakupy i spacer, a ja mam w planach odkurzyć tu, ogarnąć, przyszykować coś wstępnie na obiad i takie tam. Jednak najpierw - kawa i szybkie nadrabianie zaległości blogowych.

F. przeszedł tydzień temu dziwną wirusówkę. Ból gardła, gorączka, ból głowy, mdłości, wysypka. Podejrzewałam szkarlatynę, bo miewał (dokładnie tak - nie "miał") malinowy język i wypieki, ale wszystko ustąpiło po czterech dniach i dziecko było jak nowe. Na wszelki wypadek zrobiłam mu wymaz bakteriologiczny z gardła i czekamy na wynik. Chyba po raz pierwszy w swoim dwuipółletnim życiu M. nie zaraził się od F.! Szok.

Dziś ja, matka-dzierlatka, kura domowa z zapędami do samorealizacji idę do SPA. Czuję się letko niepewnie w tej nowej roli, więc zabieram ze sobą mojego małżonka - byłego pracownika ekskluzywnego hotelu :) Czeka nas basen, jacuzzi, sauna, a mnie jeszcze masaż. Mój kochany mąż sprezentował mi voucher do Spa na Dzień Kobiet, ale nie przypuszczał biedak, że będzie musiał mi towarzyszyć. Jakoś tak wyszło. Będzie fajnie. Dzieci o 13 zostaną odstawione do naszej drogiej cioci K., którą uwielbiają. Jestem dzięki tej ich miłości do niej kompletnie wyzuta z wyrzutów sumienia, bo wiem, że spędzą u niej wspaniale czas. Jest tam dwóch chłopców i zabawki inne niż w domu i już sam ten fakt czyni to miejsce atrakcyjnym. Ufam cioci K. - to też jest ważne. Oczywiście nic za darmo - nie zamierzam wykorzystywać cioci K. i płacę jej za tę opiekę. To jest jej praca i obie strony muszą czuć się komfortowo.

To jeszcze ze słownika M.
Ostatnio wymyśla piosenki - tak na poczekaniu. Głownie o "słoniu Benianinie", ale o innych rzeczach też. Czasami coś uda mi się zapisać, a niektóre wariację już pamiętam, np.

Słoń Benianin niemozliwe, ze jest
Słoń Benianin zjadł cekoladę i zjadł miodek

Ale takie małe ptaski niemozliwe, ze są
nie są drzwiami
takie małe cekolady niemozliwe, ze są dobre

Za to dziś rano śpiewał coś o "robacku", o "lusterku" i oczywiście - o "cekoladzie". Często pojawia się w tych jego przyśpiewkach fraza "taki mały cekolada". Kocha czekoladę to nasze dziecko, oj kocha. Proszony o zaśpiewanie piosenki, czasami trochę się czai, ale już po chwili wyrzuca z siebie całe wersy bliżej ze sobą niepowiązanych znaczeniowo słów i zdań. To jest urocze!!!

Dziś rano widziałam na youtube, jak Michelle Obama skacze przez jumping rope, boksuje worek treningowy i wyciska na klatę. Wpadłam w kompleksy!!! Uświadomiłam sobie, że jeśli się za siebie nie wezmę, to moje dzieci mogą wyrosnąć na couch potatoes! Przykład idzie wszak z góry. Powinnam sobotę zaczynać od joggingu albo jakiejś zumby. Tymczasem jestem permanentnie niewyspana, wczesnowiosennie przemęczona (choć chyba całorocznie), rozmemłana jak sto pięćdziesiąt. Mamię sama siebie obietnicami, że gdy dzieci podrosną, gdy to, gdy tamto, ale brutalna prawda jest taka, że brać się za siebie trzeba tu i teraz, a nie kiedyś tam. Fakt, że miłości do sportu i ruchu nie zaszczepiono mi ani w dzieciństwie, ani w młodości. To prawda. Z góry nie szedł absolutnie żaden przykład. W rodzinie brak takowego. Więc nie chcę, aby ze mną było podobnie. Mogę to zmienić. Chcę to zmienić. Wzorem jest dla mnie moja droga koleżanka A., matka trójki dzieci, która chodzi na treningi trzy razy w tygodniu (uściski i szacun Kochana!).
Więc zaczynam już dziś - na basenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz