Jestem szczęśliwą mamą i żonką. Tutaj zapisuję moje życie - częściej lub rzadziej. Jeśli masz ochotę - zapraszam do lektury:)
czwartek, 18 lutego 2016
dylematy
Szukać czy nie szukać?
Jeśli szukać, to gdzie?
W którym iść kierunku?
Przedłużać wychowawczy jeszcze o rok i dziubać zlecenia?
Zakładać działalność? Jeśli tak, to kiedy? W tym roku czy za rok?
Te i inne pytania mnożą się w mojej skołatanej łepetynie.
Rok 2016 może być rokiem zmian i niech nim będzie!
M. wystartuje niechybnie do przedszkola. Tu nie ma wątpliwości - wybieramy prywaciznę, wszystko jest jasne i nie ma wątpliwości.
F. miał startować do szkoły, ale nagle okazało się, ze jednak nie musi. Więc co z F.? Intelektualnie bardzo rozwinięty. Manualnie i emocjonalnie - ciut mniej. Zatem co z F.? Przyszkolna zerówka? (Jeśli będzie takowa - pono ma zostać reaktywowana). Powtórka roku w prywatnym? (Duże koszta, ale stymulacja językowa dla niego i komfort dla mnie - oboje dzieci w tej samej placówce cały dzień).
No i gdzie ja w tym wszystkim?
Praca na etat? Jeśli F. zostanie w prywatnym przedszkolu, to takowa wchodzi w grę. Jeśli wystartuje do zerówki przyszkolnej, to musielibyśmy kogoś wynająć, kto by go odbierał codziennie i zaprowadzał do domu. Więc może jednak nie etat jeszcze?
Miotam się wewnętrznie i nie wiem, co począć. Idealna byłaby praca na część etatu.
Chcę wychodzić do ludzi, chcę wychodzić z domu.
A z drugiej strony, dzieci zawsze będą zajmować pierwsze miejsce na mojej liście priorytetów.
A ze słownika F.
Mama: Frank, did you have a good day in kindergarten?
F: Yes.
Mama: Was everybody present today?
F: No, Julia wasn't.
Mama: Why?
F: Because she is ill.
No to se pogadali. I ucz tu człowieku dzieciaki angielskiego. Imersja (choćby i sztuczna, jak w naszym przypadku) + zdolności językowe = nieporównywalnie większe efekty. Moje dziecko jest chodzącym potwierdzeniem teorii, które nam kładziono do głów na studiach.
Inna sytuacja.
Idziemy do przedszkola któregoś dnia (codzienne poranne marsze moim nowym priorytetem w walce z infekcjami; auto stoi i się kurzy). Na balkonie jednego z bloków ktoś zamontował karmnik.
F: Mama, karmnik!
Mama: Tak, faktycznie, karmnik. Ciekawe, jak jest karmnik po angielsku... (raczej bez podejrzenia, że F. może to wiedzieć, głośno myślałam, zero podpuchy)
F: Bird table albo bird feeder (z chamskim brytyjskim akcentem :)))
Mama: ....... (opadła kopara). Skąd to wiesz?
F: Mieliśmy to z ciocią X.
Mam więc świadomość, że rok z przyszkolnej zerówce niejako językowo go uwsteczni...
Ech, dylematy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz