wtorek, 10 maja 2011

wolność kocham i rozumiem:)

Udało się! Moja suknia ślubna dziwnym trafem sprzedana:) Na początku trochę mi było żal i chciałam ją zatrzymać (?), potem wystawiłam ją kilka razy na Allegro, ale jakoś nie poszła, a teraz - prawie 2 lata po ślubie - udało się. Bardzo się cieszę, bo sentyment do niej jakoś mi minął, może przez to, że teraz gdy jest Synek, achy i ochy byłej panny młodej poszły w kąt. Swoją drogą, teraz gdy robiąc zakupy w Rossmanie liczę każdy grosz (zawsze i tak jakoś tak dużo płacę) i gdy składamy ziarnko do ziarnka, dziwna wydaje mi się myśl, że zapłaciłam za tę suknię tyle kasy. Perspektywa się zmieniła... A oto sukienka (zdjęcie pochodzi ze strony producenta)

Zdarza się, że w ciągu dnia przychodzi mi do głowy jakiś temat, na który chciałabym się rozpisać, ale czasu brak. Potem, gdy - tak jak teraz - zasiadam na chwilę do komputera, w głowie mam pustkę. Dziś chodzi mi po głowie temat wolności: jak mało rodziców zdaje sobie sprawę, że dzieci nie są ich własnością i że wolność nie zależy od tego ile mamy lat... Można by rzec, że jest - niestety - towarem deficytowym. Lubię wolność, jaką daje mi przebywanie w towarzystwie mojego męża i jego rodziny. Duch wolności aż huczy. Czy ja będę potrafiła wychować mojego syna tak, by czuł się wolnym i nieskrępowanym bytem? Przecież on już teraz nie należy do mnie. Należy do świata, do siebie samego. Mam nadzieję, że nigdy o tym nie zapomnę.

1 komentarz:

  1. Łał, śliczna sukienka.Nie dziwię się, że sentyment trochę trwał.Ja swoją wydałam w trzynastą rocznicę...

    OdpowiedzUsuń