Dziś mój pierwszy Dzień Mamy, choć rok temu też byłam już mamą brzuszkową:) Wszystkim Mamom, które zaglądają na mojego bloga życzę, aby macierzyństwo było dla nich spełnieniem życiowych nadziei...
Poniosłam dzisiaj klęskę jeśli chodzi o przygotowywanie obiadów dla mojego Krokodyla, który ogólnie bardzo lubi nowe smaczki, ale dzisiejszy krem ze szparagów W OGÓLE mu nie zasmakował. Robił prześmieszne miny i wykrzywiał pyszczek, dając mi w ten sposób do zrozumienia, że to co mi wydawało się przepyszne, jemu było kompletnie nie w smak. Mieszanina smaków była zbyt silna - krem z główek szparagów był troszkę gorzki, troszkę słodkawy, a troszkę nie wiadomo jaki. Próbowałam go wymieszać z dobrze znanym już ziemniaczkiem, ale i tu dziecko odmówiło. Skończyło się więc na kaszce:)
Teraz tatulek czyta synkowi, oswajając go z językiem angielskim, a ja mam czas na sklecenie tegoż właśnie posta. Jutro wyjeżdżamy do moich rodziców i ja z Krokodylem zostanę tam na tydzień. Nie będzie łatwo bez mężulka...
Ostatnio na spacerach, gdy Franczesk śpi, powtarzam słownictwo. Oj, zamuliło się wszystko w mojej głowie. Teraz mam na tapecie wszystkie dziwne słowa przynależące do wdzięcznego działu ANIMALS, czyli wszystkie miałczenia, pohukiwania, wycia, piszczenia, gdakania, kwakania itp. Do tego wszystkie kobiety-lisy, kobiety-jelenie i kobiety-konie:))) Itepe, idete. Gdzieś otwierają się szuflady, które przez ostatni rok się pozamykały. Muszę jednak przyznać: lubię to, kręci mnie to. Trzeba by wrócić do zawodu powoli...znaleźć chociaż jednego-dwóch uczniów, żeby z obiegu nie wypaść. A z drugiej strony - tak mi cudnie z moim małym synkiem w domu, obiadki, spacerki, cycuszek...ach.
I don't care
I have no luck
I don't miss it all that much
There's just so many things
That I can't touch I'm torn...
PS Mój telefon już działa...:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz