wtorek, 4 października 2011

Drrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!

Taki odgłos nam ostatnio bardzo często towarzyszy. Za ścianą obok, nad nami i ogólnie w całym bloku praca wre, bo pewnie wszyscy chcą zdążyć przed zimą. Czasem krew mnie zalewa, bo wiercenie przyprawia mojego dzidziusia o ogromny strach i rzuca się wtedy na mnie w przypływie rozpaczy pomieszanej z przerażeniem. Chowa się w moich ramionach. Zwłaszcza te wwierty w ścianę tuż obok nas lub nad nami. W dzień pół biedy, bo staramy się wychodzić na dwór, ale najgorzej jest wieczorami. Musimy to jakoś przetrzymać, choć lekko nie jest.

Moje dziecię zasnęło dziś wcześniej z uwagi na fakt, że opuściło sobie samowolnie popołudniową drzemkę. Zrobiliśmy dziś niezła trasę spacerową i po powrocie mamie nogi w nie powiem co właziły. Marzyłam o drzemce w towarzystwie dziecięcia, ale nic z tego. W związku z tym synek był wyjątkowo ojęczony, bo zmęczony. Mnie też już nerwy puszczały, bo jak tu przewinąć jedenastoipółkilowe dziecko, które na siłę podnosi się i dupskiem świga, a pielucha spod tegoż dupska się X razy wysuwa i zapiąć jej się nie da, a każda próba położenia malucha kończy się jego wrzaskiem. Och..... Ale okej, przeżylismy i wrzucamy to do wspomnień.

Dziś byliśmy w Leroy Merlin i w Auchanie. Kupiliśmy to i owo, m.in. kij do szczotki tak bardzo pożądany w naszym gospodarstwie domowym. Marzę już o dniu, w którym mój mężuś będzie miał chwilę i powiesi karnisze, a na nich firany! Gdy dojdą do tego wszystkiego drzwi, to zrobi się u nas już całkiem przytulnie. A jakie drzwi będziemy mieć? Ano takie. Tylko że kolor ciemny, a szyba mleczna.


Zahaczyliśmy dziś też o lumpeks i dziecię dostało uroczą i ciepłą kamizelę ortalionową na polarku, a mama sweterek. Wszystko już wyprane zostało przy akompaniamencie ryku dziecka mego. Ale powiem tak na zakończenie dnia: jest mi dobrze. Choć zmęczona i czasami nawet lekko sterana, choć bez pracy, niewnosząca do budżetu domowego prawie nic, choć permanentnie niewyspana, to jestem szczęśliwa. Wczoraj odwiedziła mnie babcia mojego męża i powiedziała ciekawe i prawdziwe zdanie: to że Franek jest to jest szczęście, a drugie szczęście to to, że jest zdrowy. Faktycznie - czego więcej chcieć? Tyle dzieci rodzi się przecież chorych, z niepełnosprawnościami, z porażeniami, z chorobami genetycznymi.

Drugim moim szczęściem jest mój Mąż. Wspaniały, ciepły, kochany człowiek. Nie spotkałam nigdy nikogo tak niesamowitego. Nikogo, z kim tak łatwo da się żyć i po prostu - być. Jestem prawdziwą szczęściarą. Wiedziałam to od momentu, gdy powiedzieliśmy sobie, że chcemy ze sobą być. Tym miłym akcentem kończę na dziś moją pisaninę. Plecki mnie bolą i chyba czas do spanka.

PS Polecam wszystkim łóżka kontynentalne. My mamy takie. Szerokość: 160 cm. Bez problemu wysypiają się w nim rodzice i dziecię, które lubi spać na skos:) A jaki komfort spania... mmmm.

4 komentarze:

  1. Mi też dziś puszczały nerwy... minus jedna drzemka a ja już nerw a'la PMS :( Myślę, że tak już będzie częściej, dzieci sobie skracają drzemki oby na korzyść snu w nocy!

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, my pewnie też zaopatrzymy nasze gniazdko w takie łoże, w nagrodę za te ściski w jakich musimy obecnie żyć ;) A zmienianie pieluchy w locie jest mi doskonale znane ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. mój mały też panicznie boi sie odgłosu wiercenia

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja mama takie remonty dookoła już od 2 miesięcy... i się męczymy ... dobrze że rodzice niedaleko mieszkają i można do nich wpaść... zwariować można ...

    OdpowiedzUsuń