Tydzień kolejny trwa. Jest u nas od niedzieli teściowa i pomaga mi przy dzieciaczkach. F. chodzi znów do niani i podoba mu się. Wczoraj i dzisiaj zażyłam wyjątkowego luksusu, jakim jest popołudniowa drzemka. Dzisiaj była ona króciutka, ale za to wczoraj trwała ok. dwóch godzin! Cudownie...

Jutro od rana zaległe szczepienie M., a po południu kolęda... W związku z nią opóźni się wyjście F. do niani (poszedłby na 15, ale ksiądz zaczyna kolędowanie od 16 u naszych sąsiadów naprzeciwko) i wróci do domu wcześniej, bo i do niani ksiądz ma zawitać, tylko nie wiadomo o której, więc pewnie ok 18 sama go odbiorę. Na pocieszenie - jutro po południu tydzień przechyli się ku weekendowi.
Maluszek to megasłodziaczek. Towarzyski i uśmiechnięty, ale jak już wspomniałam - mamolubny wielce. Bywa to momentami uciążliwe, ale jakoś dajemy radę. Babcia odciąża mnie przy F. Buduje z nim z klocków, skacze z nim (czyli trzyma go za ręce, gdy on dobija nasz fotel, skacząc na nim ile wlezie, łup łup łup!), chodzi na spacery. Ja ciut odpoczywam i dobrze mi. Potrzebuję tego odpoczynku. Wyszła mi oprzyszczka, a do tego wciąż nie zeszło mi wszystko z zatok. Zwłaszcza rano czuję, że po nocy zatoki pozbywają się tego i owego. Włosy wychodzą mi z głowy po myciu praktycznie garściami. Opieka nas maluchami i produkcja mleka dla ośmiokilowego człeka to wyzwanie dla organizmu. A maluch wciąż li i jedynie na cycku. F. w jego wieku dostał już pierwszą butlę (KLIK). Teraz mam lepszą laktację z wielu powodów, o których jeszcze napiszę, ale już nie dzisiaj, bo już mnie wyrko wzywa:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz