wtorek, 28 stycznia 2014

Z tekstów F.

Przez ostatnie 5 miesięcy F. rozwinął się niesamowicie w dziedzinie mowy. Gdy leżałam w szpitalu z M., a F. przychodził do mnie w odwiedziny lub rozmawiał ze mną przez telefon, mówił: "Mama w domu", co oznaczało, że mama ma wrócić do domu, że on chce, aby mama była już w domu. Swoją drogą serce mi się kroiło, gdy to słyszałam:(

M. za chwilę stuknie 5 miesięcy (o rety! time flies) i właśnie w tym ostatnim półroczu F. poczynił niesamowite postępy. Mówi dużo, chętnie, choć mało przy obcych - potrafi wtedy milczeć jak zaklęty. Ma świetną pamięć i lubi bawić się słowem. Po rodzicach odziedziczył chyba zacięcie językowe:P Czasami kładziemy się ze śmiechu i szybko notujemy, żeby choć ciut jego przemyśleń ocalić od zapomnienia.

Ślimak, ślimak, dam ci książeczkę, ale najpierw syrop i czekoladka, i babeczka.

Oglądamy książkę.
Mama: Te rybki żyją w oceanie.
F.: W oceanie, na zawołanie.

Oglądamy dalej. F. pokazuje na niedźwiedzia brunatnego: To niedźwiedź brzuszysty!

Z jakim człowiekiem F. będzie spał? Z tatą czy z mamą?

Mama jest taka kolorowa!

Franiu chce wsadzić rękę w masło! (ni z tego, ni z owego)

F. idzie do łazienki zrobić siku.
Mama: Franiu, podnieś klapę, obie klapy.
F. (podnosząc tę pierwszą, a potem drugą): Najpierw z tym blodem, a potem z tymi nunukami. (Poszczególne części klapy od kibelka nazywają się wg F. odpowiednio nunuk i bloda).

Neologizmy wymyślane przez F przy oglądaniu książeczki o piratach: chuść, ledan, maschabazdep, sip, sychapsip, pikep, jakiś pieprz solny, achop, sechap, jakaś świnuszka:)

Przy oglądaniu innej knigi F. wymyśla kolory dla autek: 
chichuchichuchowy
papusowy
pepukiczny
słoneczkowy
wiaderkowy
bębenkowy
torbowy
czajnikowy
radiowy
tatusiowy
pusiowy
podkładkowy
kredkowy
kotkowy
pieskowy
kisielkowy
zabawkowy
klockowy
łołpkowy
paluszkowy
nóżkowy

I wiele innych tekściorów przeciekawych, dowodem kreatywności językowej dziecka mego będących... Część przepadła, bo gdy nie miałam pod ręką długopisu i kartki, wysyłałam teksty F. mężowi w formie smsów. Niestety mężu w swej niewiedzy ostatnio wyczyścił skrzynkę, a ja wyczyściłam folder wysłanych, bo nie miałam miejsca w telefonie. No, życie...:)

Za nami weekend na wsi i poniedziałek u babci męża mego. Odpoczęłam ciut, oderwałam się. No i dzięki poniedziałkowi wolnemu tydzień jest krótszy. F. uczęszcza znów do niani i z tego tytułu ja uskuteczniłam dziś cudowną popołudniową drzemkę pod ciepłym kocykiem, z M. przy cycu. Uwielbiam tak po prostu odpłynąć sobie w sen przy tej małej ciepłej kuleczce, która, nota bene, waży sobie już 8 kg! Karmiony wciąż cycem. Li i jedynie, jak mawiał agent ubezpieczeniowy w Szóstej klepce Musierowicz. Nie masz to jak mleko mamy. A matkę bolą gnaty od spania w dziwnych pozycjach, głównie na boku, z dzieckiem przy piersi. Od rana nie mogę się rozchodzić. Ot, czas płynie i już trzydziestka człowiekowi stuknęła dawno temu, więc nie dziwota, reumatyzm się zaczyna:)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz