środa, 9 listopada 2011

dzień-smęt

Dzień-smęt, choć od rana cośkolwiek nam się udało załatwić po pierwszej drzemce synuśka. Mamy wypis z aktu notarialnego. Teraz jeszcze sąd i bank. Udało mi się też dotrzeć do fotografa i na pocztę. W końcu wysłałam mojej drugiej babci zdjęcia jej prawnusia, którego jeszcze nie widziała. Teraz dziecię odpłynęło przy cycu, mnie kusi okrutnie,aby obok niego się wyciągnąć choć na chwilę...

Już po drzemce dzidzia i wyciągnęłam faktycznie na chwilę swe stare kości obok tego ciepłego kluskowatego ciałka:) A teraz chyba na szybkie wietrzenie jeszcze wyskoczymy, póki całkiem ciemno nie jest. A oto fotka, którą znalazłam na pendrivie dziś rano: nasz pięciodniowy synuś z tatą. Nie mogę uwierzyć, że rok temu miałam w domu takie maleństwo! Teraz mam małego rozbójnika, który włazi gdzie się da, ciągnie za co się da, otwiera i zamyka co się da, a przede wszystkim kocha chodzić na własnych nóżkach:)

1 komentarz: