Najgorzej jest, gdy mam wyjeżdzać z domu, a gdy już się wkręcę na miejscu, to jest coraz lepiej. A dziś zajączek przyniósł mi podkład mój wymarzony, więc żem zadowolona, tym bardziej, że mąż będzie tu za jakąś godzinę-półtorej! Maluda łaskawa dla otoczenia i nawet wczoraj podbiegł do pradziadka i zażyczył sobie: "na kolanka do pladziadka", czym mnie powalił. Może najgorszy czas w kontaktach pradziadkowo-prawnukowych mamy już za sobą? Oby! Wczoraj był przekochany, bawił się pięknie sam, opowiadał, nie jęczał i spał sobie długo po południu, więc i matka się zdrzemnęła pod ciepłym prababci pledem. Dziś byliśmy u pradziadków na drugim śniadaniu (świeży chleb i świeże jajeczko), no i na obiedzie. Zapomniałam już, że najbardziej smakuje mi u mojej babci - jak absolutnie u nikogo! Nawet u mamy. Owszem, moja mama jest genialną kucharką. Potrafi stworzyć coś z niczego, zrobić placek-improwizację, obiad-arcydzieło w pół godziny, a wszystko doprawione, z inwencją i - zdrowo! No właśnie:) Nie robi sosów:) Ze względów zdrowotnych, bo tata ma wysoki cholesterol. A ja sosy uwielbiam, kocham, przepadam za nimi, a zatem kuchnię babci mojej uwielbiam, bo tam się sosik znajdzie, a jak nie, to chociaż taki tłuszczyk niezdrowy, a co!:) Trochę im sprzątam sukcesywnie, trochę podjadam, trochę małym się zajmuję i tak mi dni lecą w tym wielce zimowym krajobrazie. A wieje tu i dzisiaj nawet sypało śnieżkiem po południu! Powietrze tu inne niż to miejskie u nas i małemu apetyt służy, więc na temat niejadkostwa komentarzy brak:) Dziś był u F. słodki zajączek - rano i po południu:) Wczoraj też był - mały dostał klocki wadera i duplaki z lego. A w brzuchu młodzież mi się kręci i wywija, co też cieszy ogromnie. Tylko wyspać się rano nie mogę - dziś na nogach od szóstej... Ale idą święta! Choćby były białe, to w końcu Wielkanoc. Na koniec - na przywołanie wiosny - kwietniowe zdjęcia sprzed 9 lat:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz