Wczoraj odebrałam moją drugą połowę z Ławicy i znów jesteśmy kompletni - jak przed tygodniem. Nigdy więcej rozstań. Nie nadaję się do życia w pojedynkę, nawet na kilka dni. Jestem zwierzę stadne i nic na to nie poradzę. Bez niego nic nie miało sensu, nic mnie nie cieszyło. Wciąż myślałam co robi, gdzie jest, czy myśli o mnie? Banały? Ano może banały. Po raz nie wiem który stwierdziłam wczoraj, że jestem dziko zakochana. Wciąż jak 8 lat temu...:) Choć dzisiaj Dzień Kobiet, a nie Walę w tynki, to jakoś na miłosne refleksyje się matce zebrało. Matce niedospanej i letko przemęczonej, ale czy to nowina? Jeszcze dwie lekcje dziś wieczorem i zaczyna się łikendzik. Jutro impreza - 80. urodziny prababci i od rana udajemy się do countryside. Dziecię białą koszulę z Marksa i Spencera otrzymało z lumpeksa za 8zł, a matka spodnie eleganckie ciążowe z kokardą zakupiła na Allegro za wielce przystępną cenę:P Ojciec rodziny zaś ubierze pewnikiem swój ślubny garniturek, ale czy koszula aby czysta? A sam garnitur czy nie poplamiony? To trzeba sprawdzić. Adios!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz