Mamy Święto Niepodległości i nie wiem, gdzie to napisać, że mój mąż ma dzisiaj wolne, bo w święta zawsze pracował przeca. Kredą w kominie, jak mawia moja babunia. Za oknem piękne jesienne słońce, na balkonie trzepoce flaga, a ja dziwię się ciszy dookoła mnie, bo moi mężczyźni wybyli do babci i zostawili mnie samą z moją robotą zleconą. Stres to dla mnie wysyłać gdzieś młodszego, choć wiem, że tata zaopiekuje się nim idealnie. Ja już tęsknię:) Do tych polisiów gładziutkich, do tych łapek przebierających w mojej grzywce, do tych stópek tłuściutkich. Głupia jestem, wiem. "Przestań! Enjoy the day!" - powiedziała mi przez telefon koleżanka, więc zamierzam właśnie tak zrobić: termin oddania zlecenia mnie goni, więc już siedzę na czterech literach i zaraz dziubię. No a dzisiejszy dzień przyniósł nam na ten świat śliczną i zdrową dziewczynkę. Nasz przyjaciel został dziś rano tatą bardzo zdyscyplinowanej młodej damy, która przyszła na świat dokładnie w terminie. Choć wiemy, że termin porodu to taki pic na wodę, to jednak jakoś tak miło, że M. akurat w Święto Niepodległości będzie obchodzić urodziny. Aż łezka w oku zakręciła mi się, gdy rano przeczytałam smsa... Witaj na świecie Maluszku!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz