Dziś akurat mi ciężko, przyznaję. Pierwszy raz mam kryzysik. Momentami całodzienna opieka nad starszakiem mnie przerasta. Zmęczenie, ociężałość i fakt, że jestem non stop spocona utrudniają normalne funkcjonowanie i panowanie nad sobą. Zwłaszcza, gdy tłumaczyć trzeba non stop, jakie piosenki leciały u dziadków w radiu, odpowiadać która godzina i perswadować, że dziecko nie ma lać pod siebie, tylko wołać, że chce siku. A nie woła i może gdybym nie była na ostatnich nogach, to bardziej bym się tym przejmowała, ale póki co mam to gdzieś. Zapominam czasami wziąć go do łazienki co te przepisowe 40 minut i mam potem zalaną podłogę (pół biedy) albo i kanapę:/
F: Tak, tak, oczywiście.
Rozbrajają mnie takie dialogi. Podobne pojawiają się w różnych wariantach i konstelacjach. Tak pięknie wołał siku jeszcze miesiąc temu. Ledwo zaczął wołać, a już skończył. No, ale najważniejsze, że pieluchy nie nosi i sika, gdy bierzemy go do kibelka - wcześniej było to awykonalne. Nie kupujemy już paczki pieluch na tydzień i nasz domowy budżet sobie ciut odsapnął.
Dziś kupiliśmy największą dostępną w sklepie miskę i młody moczył w niej kuper kilka razy. Baseny w Auchan wszystkie wykupione, przynajmniej wczoraj. Matka też moczyła nogi. Woda odkłada mi się już powoli i staję się, cytując Musierowicz, "potężna jak samica słonia, wyniosła jak górski szczyt" (kto bez googlowania wie z czego to?). Pocieszam się, że w tym tygodniu upały mają osiągnąć apogeum, a potem temperatura ma spaść poniżej trzydziestki. Wczoraj rozmawiałam z koleżanką, która ma kilkutygodniowego malucha i powiedziała mi, że jej dzidzię też wymierzono na 2,5 kg, a za dwa dni się urodził i miał 3 kg. Radziła mi te pomiary brać z przymrużeniem oka, co i czynię. Wizja kolejnej cesarki znów nade mną wisi. Dziesiąta wybiła, więc udaję się do łaźni, a stamtąd do sypialni...
Z tego co pamiętam na usg trzeba wziąć półkilogramową poprawkę - w obie strony! Mi wymierzyli Szymka na 4,5kg a miał 4,2 :)
OdpowiedzUsuńRozumiem jak Ci ciężko... Przytulam na odległość!