poniedziałek, 26 sierpnia 2013

pierożki aromatyczne

Jestem i trwam nadal nierozpakowana. Cudowny weekend za nami - jak to jest, że samo bycie z moim mężem równa się dla mnie udany dzień i fantastyczne spędzenie czasu? "Z Tobą choćby pomilczeć jakże jest ciekawie", Miły Mój. Wczoraj połaziliśmy sporo po poznańskiej starówce, a zakończyliśmy obiadem w niegdyś ulubionej naszej knajpce Green Way. Wciąż jestem jej wielbicielką, ale bywamy tam rzadziej - wiadomo, studenckie życie heeeeeen za nami, mała stabilizacja i brak czasu na takie wypady na co dzień. Obiad oczywiście wega, bo i taki charakter knajpy tej. Gdy dorwałam w końcu moje ukochane pierożki aromatyczne i zaniosłam je na stół wraz ze szklanką soku jabłkowego (świeżo wyciśniętego), zostawiłam dosłownie na chwilunię przy stole mojego małego miglanca ze słowami: "Mama tylko przyniesie sztućce". Nie było mnie może z 10 sekund. Wracam i co widzą oczy me? Pierogi utonkane w soku! Mój miglanc dziarsko wylał szklankę soku w te pierogi! Zadowolony był z siebie wielce i poinformował mnie, że pierożki pływają:))) A może że się kąpią? Już nawet nie wiem. Szybko dorwałam dodatkowy talerz i powyławiałam z soku te szlachetne arcydzieła, ale surówkę i sos rozmarynowy szlag trafił. Pierożki z sokiem smakowały dość nowatorsko, ale dzięki temu, że mają chrupiącą powierzchnię, nie zdążyły całkiem nasiąknąć. Całe zdarzenie komizmem dorówuje temu, gdy F. dorwał się do ciasta imieninowego swojego ojca i pociachał całą blachę nożem. A ja nawet nie umiem być na niego zła. No po prostu nie potrafię:)

Po powrocie przez jakieś 2-3 godziny miałam regularne skurcze - co prawda aż co pół godziny, ale była w nich regularność. Ale w okolicach siedemnastej wszystko się wyciszyło. Jeszcze nie pora. Jeszcze nie czas na moją drugą dziecinę.

2 komentarze:

  1. Piękne te pierożki :) Skurcze przepowiadające...już niedługo powitacie maleństwo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma Cię
    czy TO już??????
    pozdrawiam MArta-mama 14 miesięcznej córki

    OdpowiedzUsuń