niedziela, 3 sierpnia 2014

bloga zapuściłam, rzeki pokonałam

Zapuściłam bloga niestety.
Wszystko przez tę książkę, choć nie tylko.

Pięćset stron niezłej satyry i niespodziewane zakończenie, bynajmniej nie śmieszne. Ciekawa rzecz. Już dawno mnie nic tak nie wciągnęło. Mniam mniam. Wpadło mi w ręce w naszej miejskiej bibliotece, gdy byłam książki mężowe oddać. Leżała sobie na "ladzie", bo właśnie ktoś ją oddał. Apetycznie gruba. Mniam, mniam. No i się skusiłam, choć długo czytałam, bo czasami warunków nie było. Ale tak "nieodkładalnej" książki już dawno w ręku żem nie miała. Ave Rowling, ave!

Poza tym były wyjazdy na wieś, przyjazdy do domu, starszak w domu, dużo roboty. Od piątku, czyli od 1.08 chodzi znów do przedszkola. Po przerwie szedł chętnie, zadowolony, tylko drzemkę musiał sobie uciąć na kanapce. Była też u nas prawie 2 tygodnie ciocia K. i to ona odebrała F. pierwszego dnia z przedszkola, bo M. i ja mieliśmy gorączkę. Nie mam pojęcia, co za syf się do nas przyplątał. Na szczęście nie trwało to dłużej niż dwie doby, choć mnie wciąż gardło okrutnie boli, tak anginowo. Na weekend mieliśmy jechać na wieś i też ten pomysł nie wypalił z powodu tej gorączki właśnie.

Teraz burzowo, starszak nieznośny, młodszak siedzi w wysokim krzesełku w kuchni, gdzie tata działa. Może wleci tu do nas wuja z babcią i prababcią, ale zobaczymy czy im się uda. Jadą bowiem z Torunia :)Mieliśmy do cioci na działkę się udać na zbiory, a póki co plany wzięły w łeb przez burzysko paskudne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz