Wczoraj rano młody nie chciał iść i buczał, ale w przedszkolu już było OK i chętnie poszedł się bawić, gdy usłyszał, że za drzwiami rozbrzmiewa Old McDonald Had a Farm. Dziś rano już bez większych protestów pojechał z tatą. Byli dziś na łące szukać owadów. Przynieśliśmy do domu biedronkę z własnoręcznie przez niego naklejonymi kropkami (zasnął z nią). Odwiedził ich pan grający na najprawdziwszych dudach. Do tego przytargał kolorowankę tematyczną o segregowaniu śmieci. Pięknie zjadł obiad. No i najwazniejsze: ani razu dzisiaj się nie posiusiał! Spodnie miał co prawda zmienione, bo pomoczył na łączce, ale w dziedzinie załatwiania swoich potrzeb już się troszkę ogarnął. Mama i tata dumni, a jakże. Pod nosem dziś mruczał "the Sun is yellow":)
Od niedzieli jest zakatarzony, ale szybko postawione bańki przyniosły efekt - katarzysko się jakby wstrzymało. Niestety M. już się poczęstował i dzisiaj już trzeszczało mu w nosku, a obecnie bardzo kiepsko śpi (o, właśnie się przebudził, już chyba po raz trzeci tego wieczoru...). Idę spać, bo przede mną chyba ciężka nocka...
PS F. obiera sobie jajko. O, zobacz, widać żółtko. Żółtko woła Frania: Franiutku, Franiutku, widzę cię!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz