środa, 21 maja 2014

dzieci

Człowiek narzeka czasami na codzienność. No może nie narzeka, ale nie cieszy się nią tak, jak powinien. Wydaje nam się, że znamy te swoje maluchy już całkiem dobrze. Że jak trzylatek śpi snem sprawiedliwego całą noc, to znaczy, że tak już będzie. Że jak starszy nie ma żadnej alergii i nic go nie uczula, to i z młodszym tak będzie, bo przecież my nie z alergików jesteśmy, bujać to my, nie nas. Takim każdym zwykłym dniem trzeba się radować. Poukładaną schematyczną codziennością. Przychodzi taki tydzień, że całe poukładane życie przewraca się do góry nogami. 

Starszy przechodzi zapalenie ucha. Z soboty na niedzielę miał ponad 40 stopni gorączki. Termometr douszny pokazał nawet 41. Dzwoniłam na pogotowie i lekarz instruował mnie, jak schłodzić dziecko (wanna). Bierze więc od niedzieli antybiotyk, ale w nocy budzi się kilka razy z płaczem. Ciężko go uspokoić. Do przedszkola nie chodzi. Jest babcia i mi pomaga, ale F. wymagający wielce, drażliwy. Prawie wszystko chciałby robić z mamą. A młodszy? Wysypało go liszajami paskudnymi na buzi i poniżej szyi. Przeszłam od poniedziałku na dietę bezmleczną, choć nie mam pewności, czy to skaza. Wczoraj wyczytałam, że powinnam wyłączyć też jajo, miód, pomidory, czerwone mięso. Może jeszcze jakieś produkty. Kocham jeść i uwielbiam nabiał. Jogurty, sery, masło, mleko. Już bez tego mi ciężko. Jeszcze do tego przyjdzie mi pożegnać się z ukochaną wieprzowinką. Makarony tez nie, bo jajo. Dobrze, że chociaż ukochane kasze zostają. Kocham też karmić cycem, ale nie wiem ile wytrzymam na diecie eliminacyjnej. Przeczuwam rozdarcie wewnętrzne i smutek. A te liszaje są brzydkie. Krem z wit. A nie pomaga. W piątek będę z F. na kontroli u lekarza, to i młodego zabiorę ze sobą. Może dr coś poradzi, może wypisze jakąś maść. A wydawało nam się, że już tak znamy nasze dzieci. Uczymy się ich każdego dnia.

Nie interesuje mnie, co dzieje się na Ukrainie i gdzie jest zaginiony malezyjski boeing. Ledwo rejestruję zbliżające się eurowybory. Zwyczajnie nie mam na to siły ani czasu. Żyję gdzieś poza światem, zmieniając pieluchy, wycierając nosy, gotując obiady, eliminując, głaszcząc, tłumacząc, zabawiając. Chcę tylko, żeby moje dzieci znów poczuły się dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz