Intensywny dzień. Pierwszy dzień urlopu męża mego.
Rano: deszczowy Poznań. Ja odbieram wypis ze szpitala i lecę do mojego doktorka skonsultować się w sprawie niskich płytek, a moje chłopaki lecą odebrać naszego zepterka z naprawy i zgarniają mnie w drodze powrotnej. Zaqpy w Biedzie, gdzie Franek poznaje innego Franka - anemicznego chłopinę w wózku, którego mama dobitnie pyta, czy nasz Franek jest tak niegrzeczny jak jej (bez komentarza).
Południe i wczesne popołudnie: gotujemy i jemy pierogi, ojciec do dentysty, a matka usypia dziecię (co za masakra, wszak dziecię powinno usypiać samo we własnym łóżeczku, a nie przyklejone do matki!). Aha, matka też przykimała.
Wczesny wieczór: cała rodzina udaje się do rodzinnego w celu osłuchania. Osłuchowo jesteśmy czyści, mamy brać syrop, zakraplać się itepe. Ale matka ma taki kaszel, że antybiotyk może jej nie minąć, bo dla dzieciątka tak może być lepiej, aby się zakażenie wewnątrz macicy nie wdało.
Wieczór: ojciec z synek na rowerze biegowym i placu zabaw, matka w domu coś tam robi. Ojciec z synem wracają (syn się zlał), gdy matka wyskakuje właśnie do sąsiadki na małą kawę.
Wieczoru ciąg dalszy: matka wraca, zastaje ojca rodziny z żelazkiem w ręku, a dziecię tarza się na dywanie w praniu:)
Wieczoru końcówka: oni już leżą w łóżku i czytają (F: What's this? What's this? What's this? What's this? Ojciec przysypiającym i powolnym głosem tłumaczy), a ja tu sprawozdaję nasz dzień. Mój mąż jest aniołem! Wyprał jeszcze chyba ze dwie pralki, wymopował podłogi i naprawił półę w łazience. Teraz czyta dziecku.
A oto moje dzisiejsze zaqpky!!!! (i mój brzuch)
No! Zakupy widać udane :D Męża chwalę,ale nie zazdroszczę,bo też mam takiego dobrego :p Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń