wtorek, 28 czerwca 2011

opowieść laktacyjna część 4

Mleko Mamy
Przez to, że tak bardzo pokochałam karmienie, stałam się trochę jego fanatyczką. Żal mi na przykład dzieci, które mamy szybko "odsadzają" od cycusia, choć wiem, że czasami te mamy nie mają wyjścia. Żal mi też, że sama nie miałam tyle pokarmu, żeby karmić Frania aż do dzisiaj tylko piersią. Zaczęłam go dokarmiać gdy skończył 4 miesiące. Dlaczego?. 12 marca były chrzciny Frania i miła imprezka rodzinna. Na tejże imprezce było parę osób chorych, grunt, że wszyscy się pochorowaliśmy, tylko Franiu był zdrowy. Oto jeden z wielu plusów karmienia piersią - odporność. Jeszcze w styczniu mąż i ja zaliczyliśmy grypę jelitową, a Frania ominęło, choć ja w gorączce go karmiłam i nawet przyjaciółkę zaraziłam co na chwilę wpadła, a Frania nie. Moje choróbsko pochrzcinowe ciągnęło się długo-długo (i tym razem Franiu się nie zaraził, na bank dzięki cycusiowi) i w końcu musiałam wziąć antybiotyk, bo mleko z miodem+czosnek nie dawały rady. Do tego Franiu budził się w nocy co 2 godziny. Może to był akurat skok rozwojowy, już nawet nie pamiętam, grunt, że już po prostu nie dawałam rady wstawać w nocy, łaziłam w dzień nieprzytomna i wiecznie kaszląca. Wtedy poczułam, że dojrzałam do zmiany, przed która wcześniej się broniłam. Wtedy Franiu dostał pierwszą butelkę.

Dziecię zaczęło spać lepiej, budził się w nocy tylko raz, co było dla mnie niesamowitą zmianą i ogólnie lepiej zasypiał z pełnym brzuszkiem. Później pojawiły się owoce, później kaszki, w końcu regularne obiadki. Dziś Franiu ma skończone 7 miesięcy i karmię go piersią ok. 3-4 razy na dobę + jedno karmienie w nocy. Karmienie cycem nie stanowi już osobnego posiłku - jest "przegryzką" albo "popitką" i wystarcza na ok. godzinę. Na obecnym etapie jest już raczej celebracją bliskości niż żywieniem, choć mleko mamy to najzdrowsze, co można dać dziecinie.

Myślę, że Franiu budzi się w nocy już z przywyczajenia, bo chce się przytulić do cycusia, ale ja nie umiem odmówić mu tej bliskości. Mogłabym dawać mu herbatkę, próbowac tulić, a nie karmić, ale po prostu mi się nie chce. Wyluzowałam i nie mam presji na cokolwiek. Inspiruje mnie mama-blogerka Weronika, doświadczona mama trójki dzieci, która propaguje rodzicielstwo bliskości. Serdecznie polecam jej bloga, a tutaj opisała wspaniale, jak wyluzowała się dopiero przy trzecim dziecku. Ostatnio usłyszałam standardowe "oj, trudno będzie ci odzwyczaić go od tego". No to najwyżej:) Będę się później martwić. Teraz wysypianie się jest dla mnie daleko cenniejsze niż łażenie z dziesięciokilowym dziecięciem w te i wew te po nocy. Tym bardziej, że ok. godz. szóstej mój Mały znowu przez sen woła o cycusia. Po prostu go dostaje i śpimy dalej:) A co mi tam.

Karmienie to bliskość i niesamowita radość. Ciepło małego wtulonego we mnie ciałka, zapach jego włosków i łapka klepiąca mamę po cycku jak starego konia:) Karmienie to więź, która ciężko mi opisać słowami. Oczka patrzące w oczy mamy, pierwsze gaworzenie i uśmiechy z cycem w buzi - bezcenne. Zazdroszczę szczerze mamom, które w ogóle nie muszą podawać dzieciom sztucznego mleka. Mimo, że się do nich nie zaliczam, to bez wahania mogę wyznać, że kocham karmić.

3 komentarze:

  1. Moja córcia skończyła właśnie 17 miesięcy i ja nadal nie potrafię jej odmówić cycucha. Noce przytulanki to standard...a przy bolesnym ząbkowaniu wzmagają się...Cycuch to takie antidotum na wszelkie boleści, na tym etapie rozwoju mojej córeczki. I ona faktycznie nawet nie spróbowała sztucznego mleka do tej pory i pewnie już nie spróbuje! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń